27.09.2016

Magiczna wyspa Bali.



        3, 2, 1… O cholera ! @#$#@#XX#@! Koła samolotu niespodziewanie uderzyły o ziemię, a ja z przerażenia nie mogłam złapać powietrza. Cała maszyna dziwnie kołysała się na boki, a widoczki budynków, zieleni i oceanu przybliżały się do nas w zawrotnej prędkości. Pilot metalowego ptaka, którym lecieliśmy, niewątpliwie zapomniał o prawidłowym podejściu do lądowania, znaczeniu słowa ,,delikatnie” i „ z wyczuciem” oraz o tym, że na pokładzie są ludzie! Właśnie tak wylądowaliśmy na wyspie moich marzeń. Mija prawie rok od podróży do miejsca, które od wielu lat było tylko kropką na mapie wielkiego świata. Punktem, do którego wzdychałam i wznosiłam oczu ku niebu, aby moje marzenie kiedyś mogło się spełnić. Gdy w zeszłym roku mój chłopak oznajmił, że w październiku wyruszamy na Bali, nie mogłam w to uwierzyć. „Marzenia się spełniają!”- powtarzałam bezustannie.
       Chyba pierwszy raz w ciągu wielu lat podróżowania, założeniem naszej wyprawy nie było zwiedzanie. Zrezygnowaliśmy ze wspinaczek po górach, odkrywania kolejnego aktywnego wulkanu, oglądania świątyń. Powiedzieliśmy stanowcze „Nie!” do hałaśliwych skuterów, tłocznych restauracji i miejsc idealnych dla turystów. Pragnęliśmy zatracić się w tropikalnych klimatach, zapomnieć o pracy, stresie i problemach. Głównym celem był odpoczynek i błogie lenistwo na plażach. Tak też zrobiliśmy!



       Nasz wybór padł na aparthotel, który składał się z kilku niewielkich domków i pokoi, osadzonych między ogrodami pełnymi drzew i różnorodnych kwiatów. Z okna balkonu podziwiałam przepiękną naturę, soczyście zieloną trawę, a także basen. Obserwowałam ludzi, oddających się błogim wakacyjnym lenistwom. Niewątpliwie panowała przytulna i kameralna atmosfera.  Nade wszystko ceniłam tam sobie prywatność i spokój. Budzona przez śpiew ptaków i szum palm tuż nad moją głową, zaczynałam dzień od dawki pełnej świeżych owoców tropikalnych, delikatnej kawy i uśmiechu mojego ukochanego.






       Przez pierwsze dwa dni naszą największą atrakcją były skutery wodne. Z zawrotną prędkością przecinaliśmy fale, łapaliśmy sól morską na nasze twarze, a w ciałach krążyła adrenalina. Czasem zatrzymywaliśmy się na środku morza i dawaliśmy ponieść się ruchom wody. Kołysani w rytm natury podziwialiśmy nieskazitelnie czysty turkus i malutkie rafy koralowe, znajdujące się na dnie.




       Kolejne dni w pełni oddaliśmy się promieniom słońca i życiu plażowiczów. Beztrosko biegałam po plaży, ubrana w uśmiech i bikini, pływałam w słonej wodzie, a delikatny piasek parzył moje stopy. Godzinami wpatrywałam się w czystą linię horyzontu. Tam, gdzie niebo spotyka morza i oceany, łącząc się w perfekcyjną całość. Podziwiałam odcienie błękitu i turkusu z mieszanką promieni słonecznych, a moje szczęście i miłość do świata zdawała się odbijać w tafli wody. Długie spacery brzegiem morza poświęcałam na wsłuchiwanie się w odgłosy natury, szum fal, szelest liści palmowych, dotykających siebie nawzajem. Refleksje życiowe i długie rozmowy przy świetle księżyca sprawiły, że mogłam zrelaksować się i być „Tu i Teraz”. Liczyły się małe momenty takie jak zachód słońca, bicie serca, szum fal, a reszta świata zdawała się zapomnieć o nas na kilka dni.





       Słodkie lenistwo umilały nam zabawy przy basenie i soki ze świeżo wyciskanych owoców. Pamiętam, gdy zamykałam oczy i z uśmiechem wsłuchiwałam się we wszystko co mnie otacza. Stukot bambusowych „dzwoneczków” przenosił mnie do raju, plusk wody tak błogo odprężał, dotyk bliskiej osoby uświadamiał, że do szczęścia nic mi więcej nie potrzeba. Ludzie stawali się odlegli, nie widziałam żadnych sklepów, restauracji, ani samochodów. Tylko ja, moja bratnia dusza i Bali…









      Wieczorami puby i restauracje wypełniały się gwarem. Ludzie sączyli wino, zajadając owoce morza. Każde miejsce zapraszało odmiennym klimatem. Obserwowałam wtedy słodko spalone słońcem nosy turystów, roześmiane twarze i beztroskie spojrzenia. Dla mnie wyjątkowe były spacery brzegiem morza. Gdy plaże powoli pustoszały zdejmowałam sandały i dałam się prowadzić przybrzeżnym falom. Księżyc zdawał się pływać między gwiazdami, a ja wpatrywałam się w niego z zapartym tchem. Moja romantyczna dusza była w raju!









" Paradise is not a place. It's a feeling..." 



28 komentarzy:

  1. Marzenia się spełniają.. :D Masz cudowną pamiątkę i cudowne wspomnienia z tego wyjazdu. Zazdroszcze, ja nigdy nie dotarłabym na wyspę Bali z tego prostego powodu, ze panicznie boję się samolotów. Bardzo podoba mi sie Twoj styl pisania, jak czytam Twój post czuje sie jakbym czytala ksiazke :D
    Pozdrawiam cieplo;***** <3
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewniam, że warto się przełamać i wsiąść do samolotu właśnie po to, żeby zobaczyć tak piękne miejsca <3
      Dziękuję, za przemiły komentarz. Podarowałaś mi ogromną dawkę motywacji. Marzę po cichu o napisaniu książki w przyszłości... ;)
      Pozdrawiam ! ;):*

      Usuń
  2. Pięknie! Zazdroszczę - Bali jest piękne! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z pewnością jest tam przepięknie. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje ;) Miód na moje serce!

    Trzymaj się ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne zdjęcia! Aż zrobiło się cieplej, kiedy za oknem już lekka jesień. Jasne, że marzenia się spełniają i warto dążyć do ich spełniania, chociażby po to, by znajdować się w tak wspaniałych miejscach, jak to :)

    miniifluff

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne zdjecia ;)
    http://xthy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Co prawda Bali nigdy nie było na mojej liście miejsc do zobaczenia, ale muszę przyznać, że ten tropikalny klimat robi niesamowite wrażenie. A zdjęcia piękne!

    Model mojego telefonu to Samsung galaxy j5.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako pierwsza tropikalna wyspa pojawiło się Bali, chociaż im więcej, podróżuję, tym lista miejsc robi się coraz dłuższa! ;)

      Oh! Na zdjęciu wyglądał identycznie jak mój- Samsung S5 Neo ;D
      jakkolwiek życzę miłego użytkowania ;)

      Usuń
  8. Zazdroszczę <3 piękne widoki :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowne widoki <3 Mieć domek czy pokój z przepięknymi widokami to właśnie coś, super. Fajnie, że spełnilo się twoje marzenie, mam nadzieję, ze i moje spełni się w przyszłym roku.
    Pozdrawiam serdecznie, zapraszam http://liisiialy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. A jakie jest Twoje marzenie ? ;)
    Trzymam kciuki za jego spełnienie!

    OdpowiedzUsuń
  11. piękne miejsce! Zazdroszczę! :)
    zapraszamy w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jejku jaki klimat *_* ostatnio moja znajoma tam pojechała i też zachwycałam się zdjęciami ^^ też tak chce :D

    grlfashion.blogspot.com
    Zapraszam:* odwdzięczam się za każdą obserwację :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Jej, jak tam pięknie. Na pewno tam kiedyś się znajdę ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepiękne zdjęcia! :))

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Mimo słabego lądowania dobrze, że nie poszlo dalej i nie było słabego wyjazdu :P
    Cudne zdjęcia :)

    Zapraszam!
    >> VANILLIA96.BLOGSPOT.COM <<
    Zaobserwuj jeśli Ci się spodoba 

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Optymistyczne podejście ;D
      Lądowanie było przerażające, ale z biegiem czasu swobodnie śmieję się z tego ;D

      Usuń
  16. Ja raczej nie jestem fanką wylegiwania się na plaży, ale fajnie, że Twoje marzenia się spełniły i mogłaś polecieć na Bali. Piękne zdjęcia i szczere uśmiechy to tylko dowód, że bawiliście się wspaniale. Oby udało Ci się spełnić więcej marzeń. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Bali tak jak i wszędzie jest sporo atrakcji turystycznych i możliwości do aktywnego wypoczynku. Jednak razem z chłopakiem wybraliśmy opcję najlepszą dla nas ;D Myślę, że Ty również znalazłabyś najlepszą ofertę dla siebie ;)
      Pozdrawiam ! ;)

      Usuń
  17. Czytając i oglądając zdjęcia miałam dreszcze, czułam się tak, jakby spełniło się moje marzenie. Zazdroszczę, oczywiście, w tym pozytywnym sensie, bo to, że spełniają się marzenia innych oznacza, że kiedyś spełnią się i nasze.

    OdpowiedzUsuń