2.09.2016

Moje pierwsze 24h w Korei Południowej




       Stało się! 

Ostatnie dni pełne zamieszania, załatwiania wiz, nerwowego pakowania sterty ubrań i kosmetyków. Nie wiem jak to możliwe, że nieważne jak duży limit bagażu mam wykupiony- nigdy nie jest wystarczająco. Jakkolwiek wszystkie rzeczy z mieszkania w Taipei musiałam zmieścić w 30kg. Spędziłam długi wieczór na pakowaniu spodni i sukienek, składaniu koszulek i ugniataniu bagażu na wszelakie różne sposoby. 
       Udało się! Cały mój zabytek został zamknięty w walizce i trzymając rękę mojego chłopaka ruszyłam ku nowej przygodzie.



       Problem imigranta. 

       Jeszcze na lotnisku w Taipei najadłam się mnóstwa strachu, ponieważ okazało się, że mój przedłużony o jeden dzień pobyt na Tajwanie nagle stał się nielegalny! Musiałam spędzić spooooooro czasu wyjaśniając moją niewiedzę, tłumacząc wszystkie fakty i okoliczności. Czułam paraliżujący strach, a wizja przyszłości nielegalnych imigrantów jawiła mi się złowieszczo przed oczami.
Ostatecznie mój paszport wzbogacił się o wielką czerwoną pieczątkę z ostrzeżeniem, że nie mogę przekroczyć granic Tajwanu przez kolejny rok. Jakkolwiek nazywałam to miejsce moim drugiem domem, tak teraz granice są dla mnie zamknięte. Teraz czas na nowe przygody i wyzwania!


       

Lotnisko.

       Po walecznej przeprawie mój samolot wreszcie wylądował w Korei Południowej. Ogromne, tłoczne lotnisko przywitało mnie w dość miły sposób. Wszystkie wizy i dokumenty złożone przeze mnie zostały uprzejmie przyjęte i zaakceptowane, więc spokojnie mogłam odebrać swój bagaż i ruszyć w nieznane. 




       
        Pierwsze co poczułam po wyjściu z lotniska to uderzające mnie świeże powietrze. Tak wspaniale czuć przyjemny chłód na ramionach, lekki wiatr muskający ciało. Można zapomnieć o uczuciu sauny i kroplach potu po zaledwie kilkuminutowym spacerze. Oczami wyobraźni powędrowałam do chłodnych wieczorów, kiedy delikatny koc lub jeansówka chroni mnie od niższych temperatur. Spokojnie spaceruję brzegiem rzeki, a samo świeże powietrze wprawia mnie w spokojny i romantyczny nastrój. Przyjemne uczucie, gdy kubek gorącej kawy ogrzewa moje dłonie, a ja nie muszę gorączkowo poszukiwać miejsca z klimatyzacją na myśl o 40 stopniach Celsjusza. Koreańczycy ubrani w długie spodnie i wierzchnie nakrycia. ,,Prawie jak w domu"- pomyślałam.  





       Rozczarowanie.

       Gdy tylko otworzyłam drzwi moje wyobrażenie o przytulnym mieszkaniu rozpłynęło się niczym bańka mydlana. Moim oczom ukazały się ciasne pomieszczenia i malutka łazienka. Jak dowiaduję się później większość koreańskich mieszkań jest mikroskopijnych rozmiarów. Z podniesioną głową uznałam ,,Czas na zmiany". Zamierzam spędzić tutaj najbliższe 3 miesiące. Witamy w Seulu!

       Pierwsze wrażenie.

       Ranek przygotował dla mnie rząd małych niespodzianek, które zdecydowanie poprawiły mój humor. 
       Przede wszystkim słońce, które próbowało wedrzeć się przez ciężkie zasłony do mojego okna. Otworzyłam ogromne szklane drzwi i dokładne pod moimi stopami ukazał się mały taras, a na nim drewniany stolik. Oczywiście to miejsce oficjalnie zostało okrzyknięte moim miejscem na śniadania i tworzenie nowych postów. Tak przytulne, skromne, pachnące drewnem... Wszystko skąpane w promieniach słońca. 




       Gangnam style. 

       Przezabawne, że moje malutkie mieszkanie mieści się na tanecznej dzielnicy Gangnam. Ciekawe, jak Koreańczycy odnoszą się do tego sławnego klipu. Op op op haha



       Mieszkańcy Seulu wydają się być naprawdę uprzejmi i tolerancyjni. Podczas moich obserwacji zanotowałam, że ich wspólną cechą jest punktualność i niezłomność. Ogromna populacja skupiona na pracy i biznesie, męskie koszule idealnie wyprasowane i włożone w spodnie od garnituru, kobiety, stukające obcasami bezustannie czytają i notują. Sprawiają wrażenie ciągle pracujących i zabieganych. Dopiero wieczorem wszystko zwalnia, a puby wypełniają się gwarem i śmiechem. Razem z moim chłopakiem i przyjaciółmi poszliśmy śladem obywateli i wieczór spędziliśmy w kawiarence nad brzegiem rzeki, podziwiając zachód słońca. 




      
 Mogę stwierdzić, że w ciągu 24h Seul zrobił na mnie duże wrażenie. Rozległe miasto, dzielone dziesiątkami mostów, pod którymi rozciąga się szeroka rzeka. Miasto pełne wieżowców i zadbanych uliczek. Co najciekawsze nie zauważyłam do tej pory żadnej biedniejszej lub opuszczonej dzielnicy! Wszystko tak czyste, zadbane i schludne. Auta zdają się błyszczeć swoją krasą i originalnością. Maserati, Porsche... 







        
       Największe wrażenie zrobiła na mnie liczba kawiarenek i restauracji. Na każdym kroku, dosłownie drzwi w drzwi można zatrzymać się na kawę, świeży sok, koreańską kuchnię. Mam wrażenie, że Koreańczycy nie marnują czasu na gotowanie w domu. 
       


      
 To jak i również setki innych rzeczy zamierzam sprawdzać przez najbliższe 3 miesiące.
 Bądźcie czujni kochani! Już niedługo relacje o moich nowych odkryciach.  
        
      











21 komentarzy:

  1. Ale fuuuuurki...zazdroszczę wyjazdu!

    Pozdrawiam serdecznie,
    Karolina
    BLOG | INSTAGRAM

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam niecierpliwie na kolejną relację. Bardzo przyjemnie mi się czytało. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe miejsce! Aż zazdroszczę, że możesz tam być :) Piękne zdjęcia :) Życzę udanego pobytu!

    https://z-igly-widly.blogspot.com/

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale Ci zazdroszczę:))) Nigdy tam nie byłam i nigdy tam nie pojadę gdyż śmiertelnie boję się samolotów i wole nie widzieć na oczy Korei Połudiowej niż wsiąść w samolot :D. Bardzo ładną bluzke miałaś na sobie;) slicznie ubrana! Zycze milego pobytu kochana;***
    (recenzentka-ksiazek.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja też nie przepadam za lataniem samolotami, ale z własnego doświadczenia wiem, że czasem warto przezwyciężać strach.

      Usuń
  5. Zazdroszczę, taki wyjazd musi być ciekawy :D. Zawsze chciałam odwiedzić Azję <3.
    Obserwuję i czekam na dalsze relacje :)
    TROL

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę tego wyjazdu. :) Od lat interesuję się Azją, ale głównie Japonią. Jednak Korea też jest niesamowicie ciekawa. Raczej nieprędko będę miała szansę, aby tam wyjechać. :') Może na emeryturze haha.

    mój blog :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniała wycieczka! Super zdjęcia! Pozdrawiam!:))

    xxBasia

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyjemnie się czytało, zwłaszcza dla osoby, która się trochę interesuje Azją (choć najbardziej Japonią). Ciekawa jestem twoich nowych odkryć. O takich mieszkankach słyszałam, że potrafią być na prawdę małe. No to rzeczywiście miałam niemałe zamieszanie z pobytem dłużej o jeden dzień, ale myslę, że skończyło się nie najgorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo pojawią się kolejne posty na temat Korei, więc zapraszam ;)
      Mieszkania są naprawdę malutkie, chociaż czasem ich rozmiar dodaje uroku i przytulnych uczuć.
      Moje zamieszanie z nielegalnym pobytem skończyło się na opłaceniu kary plus zamknięciu dla mnie tajwańskich granic. Stąd też teraz mogę lecieć do Tajwanu tylko i wyłącznie ze specjalną wizą, którą nie jest łatwo dostać. Więc niestety przez najbliższy rok nie mogę odwiedzić tej wyspy. Jakkolwiek jest tysiące miejsc na ziemi, które tylko czekają na odkrycie! ;)

      Usuń
  9. Całkiem inny świat! :) Czekam na Twoje dalsze posty, fajnie będzie dowiedzieć się co nieco o prawdziwym życiu w Korei :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No to wszystkiego najlepszego na koreańskiej drodze życia :) Niech Seul Cię zachwyca każdego dnia! Czekam na kolejne wpisy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie i zapraszam do obserwacji mojego bloga, aby być na bieżąco :)

      Usuń
  11. Życzę powodzenia!
    Na pewno kolejne wpisy również będą niezwykle ciekawe ;-)
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  12. Powodzenia w nowym miejscu! Musi być ciekawie, ja Koreę kojarzę z dram, które kiedyś (chwilowo) oglądałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! ;)
      Ja jak narazie Koreę kojarzę z pikantnego jedzenia ;D

      Usuń
  13. Swietny post! Nigdy nie byłam w Korei a fascynują mnie nowe miejsca i lubię przenieść się do nich chociaż za pomocą czytania wspomnien innych <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej, co za niemiła przygoda na tym lotnisku na Tajwanie. Zawsze latam z biurem podróży i nigdy nie załatwiałam podróży "na własną rękę", ale zawsze czuje jakiś taki dreszczyk emocji jak celnicy przeglądają nasze paszporty ;D hihihi, piękne zdjęcia, czekam na więcej :)
    https://zawszenaobcasach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróżuję już spory czas i nigdy ni takiego mi się nie przytrafiło, ale widocznie zawsze musi być kiedyś ten pierwszy raz ;D Ale faktycznie zawsze czuję ten dreszczyk adrenaliny w momencie gdy celnicy zaglądają w mój paszport i torbę podręczną ;D
      Zapraszam już niedługo na nowy post ! ;)

      Usuń