Pakuję wielki koc
do plecaka, pod pachę biorę butelkę wody, a do papierowej torby wkładam
sałatkę, trochę owoców i ciastka. Mój ukochany dorzuca od siebie chipsy, danie
mięsne na wynos i butelkę wina. W ślimaczym tempie przechodzimy przez paryskie
uliczki, zachwycając się po raz kolejny architekturą i różnorodnością miasta.
Na pierwszym skrzyżowaniu mijamy kwiaciarnię, która swoim naturalnym pięknem
rozrosła się aż na chodnik uliczny. Nieznane mi gatunki zielonych latorośli pną
się do mych stóp, a mieszany zapach kwiatów pieści nozdrza. Z pobliskiego baru
dobiega mnie gwar i stukot filiżanki, odstawianej na talerzyk. W powietrzu wisi
dziwnie leniwa atmosfera. Pod wpływem ponad 30-stopniowych upałów ciała
rozlewają się na ławkach w cieniu, chowają się w klimatyzowanych restauracjach
lub popijają zimne piwo, obserwując ruch uliczny z pubu tuż przy skrzyżowaniu.
Trzymając dłoń mojego chłopaka, uśmiecham się na samą myśl o tym, co już za
chwilę zobaczę. W lewo na kolejnych światłach, zielone daje znak, że mogę przejść
przez ulicę i jestem! Przede mną roztacza się brama wejściowa i park Buttes Chaumont.
Daleki od ideału
Brakuje w tym miejscu równo przyciętych
żywopłotów, idealnie zaprojektowanego terenu i rozporządzenia dla drzew, gdzie
i jak powinny rosnąć. Nie da się znaleźć tutaj atrakcji rodem Ogrodów
Luksemburskich, kortów tenisowych czy przejażdżek konno. Sama trawa nie jest
idealnie przystrzyżona, teren dziwnie górzysty, a dziewicze latorośle tworzą
nieposkromiony krajobraz. Buttes Chaumont powstał w 1867 r. po uprzednim
usunięciu śmietniska, które znajdowało się na obecnych terenach parku. Nie
szczyci się on największą popularnością wśród turystów, a jego lokalizacja nie
należy do bogatej paryskiej areny. Właśnie dlatego kocham ten park! Właśnie za to, że jest tak daleki od
ideału!
Piknik
Park Buttes Chaumont pełen jest krętych,
górzystych alejek oraz zielonych polan, które są idealnym miejscem na piknik. Z
plecakiem i papierową torbą pełną jedzenia wybieramy z moim chłopakiem kawałek
zieleni dla nas i rozpoczynamy prawdziwą ucztę dla duszy. Czas nagle zwalnia,
słyszę szum drzew i śpiew ptaków. Zrzucam buty ze stóp, a razem z nimi ciężar
miejskiego tłoku i pośpiechu. Moje nogi dotykają wilgotnej, zielonej trawy,
biorę głęboki wdech i dopiero teraz czuję, że żyję! Irytujące hałasy
samochodów, krzyki ludzi i klaksony cichną do tego stopnia, że jestem w stanie
usłyszeć o czym szumią drzewa. Z uśmiechem podsłuchuję rozmowy ptaków i
obserwuję kołyszące się na wietrze rośliny. Pozwalam memu ciału opaść na cienki
koc, rozkładam ręce tuż nad głową i zwyczajnie odpływam. Czuję się tak
swobodnie, nieskrępowana żadnym ruchem lub obecnością ludzi obok mnie.
Zapominam o tłocznym i gorącym niczym sauna metrze, nie pamiętam o gorącym
powietrzu bijącym z roztapiającego się asfaltu. Tylko rześki wiatr, moje ciało
w kontakcie z naturą i błękit nieba. Czy
to nie jest raj?
Z głębokiej kontemplacji wyrywa mnie
głos J., który podając mi lampkę zimnego wina, rzuca najprzystojniejszym
uśmiechem, jaki przyszło mi widzieć na tym świecie i po raz kolejny tego dnia
powtarzam w myślach: Jestem szczęściarą!
Piknik trwa w najlepsze. Zajadamy się sałatkami, chrupiemy chipsy i popijamy
winem. Zaraz po kolacji czas na deser i słodycz w ustach po zjedzeniu
chrupiących croissantów z czekoladą. Obok nas spacerują emeryci, grupy
nastolatków, czy zakochane pary z pupilami. Tuż przy wąskiej rzeczce i
niewielkim wodospadzie chlapią się w wodzie dzieciaki, mające na sobie zabawne
kąpielówki w kaczki. Uciekają przed swoimi rodzicami z głośnym piskiem,
ochlapując ich wodą. Małe bose stópki biegają po trawie, urządzają wyścigi,
robią gwiazdy i turlają się po trawiastych górkach w dół, prosto w ramiona
taty. Od tak błogich obrazków ciężko jest mi oderwać wzrok. Obserwuję szczęście
wypisane na twarzy ludzi obok mnie, naśladuję dziecięcą beztroskę i gram z moim
ukochanym w przeróżne gry i zabawy. Uczę się wolności i szczęścia, które tryska
od małych dzieci. Chociaż na chwilę zapominam o pracy i obowiązkach. Puszczam w
niepamięć niezałatwione sprawy, problemy i troski. Teraz nie pamiętam o
nadchodzącym ważnym projekcie, o goniących terminach, presji wokół i
przerażeniu, że nie wiem co dalej. Teraz
jestem Tu i to jest najpiękniejszy moment.
Ty też postaraj się go złapać!
Wyjdź z domu czy z biura, weź koszyk i idź na piknik do pobliskiego parku.
Wsłuchaj się w naturę, zapomnij o wieżowcach, które dają Ci uczucie
klaustrofobii, pracy i ludziach biznesu. Podaruj sobie ten piękny moment,
krótką chwilę, dzięki której zregenerujesz siły, naładujesz baterie i
zwyczajnie odnajdziesz szczęście.
Udanego
weekendu moi kochani!
Spacery, pikniki, czas dla bliskich. Sposobów jest wiele. Trzeba tylko się ku nim skłonić. Wiele zależy od nas samych. Czasem życie w pędzie jest naszym osobistym wyborem, niestety. Wiele można zrobić. Trzeba tylko zauważyć taką potrzebę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko! :)
Ahhh... od samego czytania się zrelaksowałam! ;) Fajny sugestywny opis.. prawie poczułam pod stopami zieloną trawę! ;)
OdpowiedzUsuńpees: kleszczy si ę nie bałaś? :D
I właśnie o to mi chodziło! Teraz kolejny krok to Ty, koc, koszyk i na piknik! ;)
UsuńOdnośnie kleszczy... Nigdy żadnego nie złapałam, więc ślepo wierzę, że nadal szczęście mnie nie opuści ;D
Miasta potrafią być bardzo męczące, dlatego właśnie co weekend staram się zrobić "coś" co oderwie mnie od tego zgiełku, hałasu i miliona obowiązków. Taki piknik to super sprawa!
OdpowiedzUsuńNie znoszę dużych miast. Sama powtarzam sobie, że jeszcze tylko kilka lat i uciekam gdzieś na wieś, na łono natury ;)
UsuńMarzę o takiej chwili dla siebie, ale pr,ez najbliższe dwa tygodnie jest to niemożliwe. Ale później wyskoczę gdzieś na chwilę relaksu. Takie parki są najlepsze - nie lubię miejsc, które są zbyt mocno poprawione ręką człowieka, co od razu rzuca się w oczy i psuje naturalny efekt.
OdpowiedzUsuńZawsze to, co naturalne jest najpiękniejsze. Też zdecydowanie wolę dziewicze tereny i parki, które "praktycznie" nie są tknięte przez ludzką rękę.
UsuńPowodzenia w tym napiętym grafiku i trzymam kciuki za jak najszybszą możliwość odpoczynku ! ;)
Zazdroszczę :) mnie póki co uziemiła sesja na studiach, ale jak tylko wrócę do domu, zabieram P. na rowerowy trip i zorganizuje piknik :)
OdpowiedzUsuńOh to ja zazdroszczę! Ja uciekam do parku i tylko i wyłącznie do parku w weekendy. A tak mi się marzy zwyczajnie opuścić te wielkie miasta i zwyczajnie zaszyć się w Radzyniu, iść na rower albo połazić pustymi uliczkami ! <3
UsuńPowodzenia na sesji !
Uwielbiam piękno natury i jak tylko mam taką możliwość to wybieram się na pikniki bądź spacery w zaciszu :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. Nie ma lepszej formy na wypoczynek ! ;)
UsuńPiękny wpis i piękny park 😊
OdpowiedzUsuńNarobilas mi smaku na dobra bagietke! :)
OdpowiedzUsuńTego akurat mam tu w Paryżu pod dostatkiem. Czasem nawet śmieję się z Francuzów jak komicznie noszą te bagietki pod pachą. Tacy Paryżanie ! ;D
UsuńJak zwykle pięknie napisane, chyba już skończę pisać to samo niemal za każdym razem :D Marzy mi się piknik i nawet ostatnio rzuciłam taki pomysł i teraz jest on w fazie czekania na realizację :) Jupi!
OdpowiedzUsuńPisz, pisz! Nic nie działa tak motywująco jak pochlebstwa od czytelników! ;D
Usuńoh! Organizuj jak najszybciej! Ja sama w tym miesiącu byłam już na dwóch porządnych piknikach plus kilku samotnych, skromnych, malutkich, ale jakże zbawiennych dla duszy ! ;)
Jak cudownie jest tak zwolnić.. <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za to że mieszkasz w Paryżu i mogę czytać twoje klimatyczne posty o tym mieście <3 Słyszałam o tym parku, zawsze chciałam tam pojechać ale nigdy nie było czasu, mam nadzieję że kiedyś się wyrobię ;) Poza tym pięknie napisany post, poczułam się jakbym tam była :D
OdpowiedzUsuńNa moje nieszczęście, a Twoje szczęście mieszkam w Paryżu ;D Konieczni musisz odwiedzić ten park! Panuje w nim zupełnie inny klimat niż w typowych francuskich. Te w Paryżu według mnie są za bardzo "zrobione" zbyt idealne.
UsuńChenie wybralabym sie na taki piknik z ukochana osoba. Okolica bardzo mi sie podoba
OdpowiedzUsuńPomysł idealny ! <3
UsuńTaki piknik mi się marzy :D
OdpowiedzUsuńŚlicznie to napisałaś! Jako typowa turystka podczas swojej krótkie 3 dniowej wizyty w Paryżu parę lat temu nie miałam możliwości odwiedzić tego parku, a też uwielbiam takie miejsca, które pozwalają poczuć klimat danego miasta! Sama chętnie wybrałabym się na taki piknik, ale jak narazie weekendów brak... Czekam z utęsknieniem na sierpień, kiedy będę mogła wybrać się do Wiednia i na październik, kiedy w końcu nadejdą upragnione wakacje!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję ! ;)
UsuńWakacje w październiku? Gdzie się wybierasz taką porą? Trzymam kciuki, żebyś już niedługo mogła wypocząć! Ja sama od kilku dni prawie nie mieszkam w domu. -.-
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo prawda! Życie w wielkim mieście z dala od natury może być naprawdę frustrujące. Masz idealne warunki ! ;)
UsuńOjej, aż żałuję że nie rozpisałaś się bardziej.. :)
OdpowiedzUsuńTeż jestem zdania, że takie "dalekie od ideału" miejsca są najlepsze. Lubię oglądać parki, gdzie drzewka są idealnie przycięte, a kolor kwiatów jest dobrany pod kolor trawy, ale osobiście czuję się w takich miejscach dość.. dziwnie. Wolę jakieś dzikie skwerki, gdzie w spokoju można poczytać książkę, nacieszyć oczy niesforną zielenią.. Bardzo często uciekam do takich miejsc, żeby odetchnąć, zwolnić, odpocząć. :)
PS. Obserwuję blog, podoba mi się :)
paniflamingo.blogspot.com (KLIK)
W takich idealnie zaprojektowanych miejscach czuje się nieswojo, wbrew pozorom z dala od natury. Zupełnie jak w jakimś projekcie 3D. Nienaturalym, udawanym. Uwielbiam dzikie parki, gdzie życie toczy się ich własnym torem. Wtedy czuje że odpoczywam, czuje że żyję!
UsuńWitam Cie na moim blogu! Rozgość się wygodnie:)
Czasem warto zwolnić i na chwilę odpocząć. Poobserwować po prostu ludzi, podzielić czas z bliskimi osobami. :) Pikniki to super sprawa!
OdpowiedzUsuńja muszę opuścić Kraków by zwolnić, no nie potrafię przebywając w nim...
OdpowiedzUsuń