Siadam przed
klawiaturą mojego białego laptopa po raz kolejny w ciągu ostatnich dni. Kładę
dłonie na klawiaturze i zmieszana wpatruję się w litery. Czarne na białym tle.
Delikatnie rzeźbione przyciski, które jeszcze nie tak dawno szybowały ze mną w
tańcu- sztuce zwanej pisaniem. Dzisiaj ponownie siadam przed komputerem z
kubkiem mrożonej kawy i zastygam w bezruchu. Płynne kiedyś ruchy stukania w
klawiaturę zamieniłam na powolne popijanie kawy. Jedyny dźwięk jaki słyszę to
stukanie o siebie kostek lodu przy kolejnym łyku aromatycznego napoju.
Rozglądam się dookoła, obserwując szybujące nisko jaskółki i zachodzące słońce.
Gdzieś w oddali dobiega mnie rozmowa prowadzona w języku hiszpańskim, a moje
nozdrza zaczyna kusić zapach owoców morza. To zapewne sąsiedztwo obok. Jak
przystało na Hiszpanów w każdy weekend wypada zrobić małą posiadówkę na
tarasie, wypić sangrię, zjeść tradycyjną paellę czy fideua i porozmawiać przy
dźwiękach gitary. Zdaje się, że życie toczy się w normalnym tempie. Hiszpania
żyje swoimi prawami, blogi każdego dnia zapełniają się postami, a nowe pozycje
książek lądują na półkach księgarni. Tylko ja czuję się dziwnie zamknięta w
bańce. Tysiące niezrozumianych przeze mnie hiszpańskich słów, setki inspiracji
i tak wiele nadchodzących projektów.
Mogłabym napisać o moim pobycie w
Hiszpanii, rzucić kilka ciekawostek z życia w Katalonii, pochwalić się nowymi
stylizacjami i zabrać Was w magiczne miejsca. Mogłabym też zaprotestować
przeciwko terrorystom, poświęcić chwilę na to, co stało się w ostatnich dniach
w mojej kochanej Barcelonie i Cambrills. Mogłabym, ale na to wszystko przyjdzie
jeszcze czas. Naskrobię o zabawnej naturze Hiszpanów i ich irytujących
przyzwyczajeniach. Z wielką dumą zaprezentuję nowe łupy na wyprzedażach i sesje
zdjęciowe. Nie zapomnę o bestialskich atakach i własnych odczuciach o zaistniałej wojnie religijnej. Z pewnością moje palce na nowo odnajdą znajomy
szlak na klawiaturze. Głowa wypełni się nowymi artykułami, a serce zabije
mocniej na samą myśl o nowych publikacjach. Dzisiaj jednak posiedzę sobie przed
klawiaturą i pomyślę. Powzdycham do zachodzącego słońca, wyłapię kilka nowych
dla mnie hiszpańskich słówek i wsłucham się w rytm własnego serca. Lubię takie
dni. Spokojne, pełne modlitwy, refleksji i kawy.
Dzisiaj, mój Drogi
Czytelniku zapraszam Cię do dyskusji! Z przyjemnością poczytam co leży Ci na
sercu, jak radzisz sobie z kryzysem w blogowaniu i co ostatnio zaprząta
najbardziej Twoje myśli.
Pogadajmy sobie
dzisiaj, ot tak, po prostu. Przecież nie zawsze musi być tak idealnie,
perfekcyjnie zaplanowane.
"Usiądź o
zachodzie Słońca
Nad rzeką myśli szeroką
I wpatrz się w czerwoną otchłań Słońca
Gdy ujrzysz w niej tętniące serce
To znak
Byś uwolnił swoja duszę wreszcie,
By jak ptak wzbiła się wysoko
I dostrzegła, że życie jest piękne.
Daj wolność swoim chowanym uczuciom
I pozwól im oddychać powietrzem
I ciesz się widokiem
Bo życie jest piękne.
Gdy już milczenia dość,
A słów ci brak, by mówić,
To znak,
Że twoją duszę czas obudzić.
Rozmowa dusz
Bez zbędnych słów,
bez gestów
Językiem myśli wzajemnych
Dla Ciebie trudnym i splątanym
Dla duszy - Pięknym."
/Nad rzeka uczuć wzajemnych siądź...
-Czesław Miłosz/
Myślę, że każda blogerka ma takie dni, kiedy ma mnóstwo pomysłów w głowie, jednak sama nie wie jak je ugryźć.
OdpowiedzUsuńJa dzisiaj, po tygodniowym urlopie w domu, musiałam pożegnać się z moim Ukochanym, w pokoju zrobiło się jakoś tak pusto, nikt się we mnie nie zaczepia, nikt nie zjada niezdrowych przekąsek.. I już mi tęskno.
A moje myśli ostatnio zaprzątają dwie sprawy: blogowa, mam dziwne wrażenie, że mam mały zastój w blogowaniu i z prawem jazdy, za którą muszę się zabrać, ale jakoś nie mam chęci.. Oby się to jakoś ułożyło.
Setki inspiracji, nowe pomysły i jakoś ciężko wszystko ładnie połączyć. Po dłuższych rozmyślaniach myślę sobie: "A niech to! Zwalam winę na nadchodzącą jesień. Może wyjątkowo czuć ją w powietrzu i stąd ta dezorientacja." Niestety zaraz potem pukam się w czoło, przypominając sobie, że od dwóch tygodni jestem w Hiszpanii, gdzie o jesieni nie ma mowy ;D
UsuńŚwietnie rozumiem Twoje uczucia związane z chwilowym rozstaniem z chłopakiem. Związki na odległość, jakkolwiek by nie były, są trudne. Życzę wytrwałości, samych pozytywnych wiatrów no i powodzenia z prawem jazdy! Trzymam kciuki! ;*
O tak, ja właśnie mam blogowy kryzys. Posta nie było już prawie miesiąc. Zebrało się trochę spraw, które skutecznie mi przeszkadzają w blogowaniu, począwszy od przeprowadzki, przez problemy zdrowotne, po szukanie pracy. W przyszły weekend jadę na szczęście do Wiednia, więc napstrykam zdjęć i ufam, że wena i chęci i radość z blogowania powrócą już na stałe.
OdpowiedzUsuńTo strasznie przykre, co wydarzyło się w Hiszpani, moja przyjaciółka jest teraz w Barcelonie, ja odwiedzam ją w październiku i trudno mi uwierzyć i myśleć o tym, że tyle niewinnych istnień, głównie turystów, którzy przyjechali odwiedzić Barcelonę, by spędzić tam cudowne wakacje, po prostu straciło życie. Bardzo proszę, niech to nigdy więcej się nie powtórzy....
Widzę, że nie jestem sama! Sierpień zdecydowanie nie należy do najlepszy miesięcy. Mam nadzieję, że Twoje zdrowie już wkrótce znacznie się poprawi! Ściskam mocno! ;*
UsuńObecnie jestem 70 km od Barcelony i zaledwie 30 km od Cambrills. Oba miejsce zaatakowane przez terrorystów. Niestety ciężka atmosfera wisi w powietrzu. Życie straciło tak wiele niewinnych ludzi. W takich okolicznościach ciężko jest zrozumieć i pogodzić się z tym wszystkim. Modlę się, aby to wszystko jakoś ucichło...
Już nie mogę się doczekać Twojej wyprawy do Wiednia i Barcelony! Twoje opowieści z podróży są zawsze tak fascynujące! ;)
Buuziak! ;*
U mnie kryzys pojawil sie jeszcze w lipcu (a moze i wczesniej, ale nie byl tak powazny?). Mialam ochote po prostu rzucic to wszystko i przestac sie przejmowac przygotowaniem zdjec na bloga, tektem, wynalezieniem informacji.. Mialam jednym slowem dosc. Ograniczylam ilosc postow, ktore sie pojawiaja, ale pisalam mimo to. Doszlam do wniosku, ze od 3 lat traktowalam bloga bardzo powaznie i o ile byla to moja pasja i hobby, to poswiecalam mu conajmniej tyle energii i czasu, co pracy zawodowej. Majac na glowie te trzy aspekty zyciowe (dochodza do nich rowniez obowiazki domowe), ciezko jest poswiecac kazdej z tych dziedzin siebie na 100%. Zawsze bedzie cos odrzucone na dalszy plan. Najsmutniejsze jest to, ze coraz czesciej pojawiala sie mysl, ze brakuje mi jednego dnia w tygodniu, zeby to wszystko ogarnac i byc zadowolonym. Zobaczymy, jak bedzie dalej. Poki co przede mna stworzenie trzech postow na ten tydzien, na ktore cale szczescie mam pomysl i nawet zaczelam je realizowac, wiec powinno pojsc z gorki ;)
OdpowiedzUsuńPS. Uwielbiam Twoj sposob pisania. Czytajac tekst, czuje sie, jakbym plynela po delikatnych falach. Super!:)
Trzy lata to naprawdę kawał czasu! Nie dziwię się, że w pewnym momencie dopadły Cię wątpliwości, zmęczenie i rozpatrywanie sensu. W moim przypadku pisać uwielbiam, a blogowanie przynosi mi mnóstwo przyjemności. Jakkolwiek sama presja z przygotowywaniem postów i pisaniem w połączeniu z pracą i moim obecnym stylem życia... Uf! Można zwariować! Jakkolwiek jeden dzień refleksji, przemyśleń i mała reorganizacja! Wychodzi na prostą ;D
UsuńCieszę się, że uporałaś się ze swoim mini kryzysem ;) Owocnych artykułów! ;*
P.S. Dziękuję za tak miłe słowa! Dodajesz motywacji ;*
Super! Nie zawsze ma się ochotę, aby pisać poradniki ciekawostki.
OdpowiedzUsuńCzasem po prostu, ot tak, z potrzeby serca człowiek zasiada przed laptopem i ma ochotę przelać swoje myśli.
A wiersz Miłosza - piękny. Ach, od liceum podziwiam jego twórczość.
Pozdrawiam cieplutko :)
Taki właśnie melancholijny humor mnie odwiedził i rzeczywiście z mrożoną kawą, spokojną muzyką i klawiaturą poczułam się od razu lepiej! ;)
UsuńWiersz idealnie wpasował się w moje obecne klimaty. Nie czytam poezji aż tak często, ale od czasu do czasu warto nakarmić duszę takim pięknem.
Ściskam mocno! ;*
U mnie daleko do blogowego kryzysu. Właściwie jeden taki już przeszlam i jest za mną. Teraz mam raczej więcej pomysłów i nie wiem który umieścić na początku, a który dopiero później. W między czasie będę musiała zaplanować mój ostatni wyjazd w te wakacje. W najbliższy weekend jadę na Air show, najwiekszy pokaz lotniczy w Polsce.
OdpowiedzUsuńWow! Czyli dzieje się u Ciebie! Świetnie! ;) Kibicuję Twoim planom i trzymam kciuki za kolejne udane posty. Baw się dobrze na Air Show!
UsuńMiałam niejeden taki kryzys, ale szybko się zakończył :D Za bardzo kocham blogowanie żeby go porzucić :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że się z tym uporałaś. Ja nawet nie myślę o porzuceniu blogowania! Daje mi to tak wiele radości i satysfakcji! ;) Jakoś tak ostatnio tylko brak czasu, zbyt dużo myśli i blogowanie zwolniło, ale mam nadzieję nie na długo ;)
UsuńCałuję! ;*
Pierwszy raz na Twoim blogu i wielkie WOW! Ale masz świetne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńU mnie nie istniało nigdy coś takiego jak kryzys w pisaniu - moje nieobecności tłumaczyło tylko zbyt dużo zajęć ważniejszych niż blogosfera. Mam taką teorię, że wszyscy mamy tyle samo czasu, tylko inne priorytety...a gadanie że "nie miało się na coś czasu" to tylko stwierdzenie, że to coś nie było dostatecznie ważne...
pozdrawiam serdecznie:)
Dzięki! Cieszę się, że szata graficzna mojego bloga przypadła Ci do gustu.
UsuńU mnie kryzys z zebraniem wszystkich inspiracji i pomysłów do kupy, do tego zawirowania między ciągłym podróżowaniem i tak właśnie powstała wielka dziura na blogu. ;) Jakkolwiek powoli zostaje wypełniona ;)
Pozdrawiam !
Ja wychodzę za założenia, że czasem lepiej nie pisać nic, aniżeli publikować tzw "posty zapychacze", które niestety co raz częściej pojawiają się na wielu blogach :/
OdpowiedzUsuńjeśli nie mam nic konkretnego/sensownego do powiedzenia, to wolę nie publikować nic, niż na siłę, bo uważam, że to nie ma najmniejszego sensu.... :/
Niech mOOoc będzie z Tobą :) :*
Każdy inaczej odbiera tzw."posty zapychacze". Jeśli faktycznie nie ma nic do powiedzenia i wstawia się post pełen zdjęć i kilka zwyczajnie ułożonych słów... faktycznie, można się wstrzymać. Z drugiej jednak strony dość często spotyka się "przemyślane zapychacze", które mają na celu poinformowanie czytelników o obecnej zmianie na blogu, dłuższym milczeniu, czy zwyczajne spontaniczne myśli, które przy odrobinie talentu mogą okazać się sztuką.
UsuńDzięki za motywację! Buziak dla Ciebie! ;*
Paulina, napisz Ty książkę, cooo ? :) Bo ja Ciebie mogę czytać z przyjemnością jak piszesz na każdy temat <3
OdpowiedzUsuńA ja właśnie mam blogowy rozkwit ostatnio! Po See Bloggers, czuję moc i wenę jak nigdy (moje blogowanie od początku było bardzo "w kratkę") i piszę z przyjemnością i nawet bardziej systematycznie. Ale od osoby moją głowę zaprząta pewna mała biała puchata kulka - duuużo charakteru w małym ciałku :)))))))
Napiszę Kasiu, napiszę! Potrzeba mi tylko odrobinkę czasu, organizacji i napiszę! ;) Dzięki za uznanie i docenienie ;*
UsuńTwój blog to miejsce inspiracji i rozrywki. Idealne na pogaduchy przy kawie. Śledzę rozwój i czytam zachłannie każdy post! ;)
Dużo wytrwałości dla białej kuleczki !
Każdy czasem ma takie dni, refleksji i spokoju.. są bardzo potrzebne, by móc docenić wszystko..
OdpowiedzUsuńJa w ostatnim czasie zastanawiam się czy zrobić coś po myśli innych, czy jednak zrobić krok do tyłu, by za jakiś czas zrobić dwa do przodu, ale boję się stracić wszystkich bliskich przez taką decyzję...
Uwielbiam Twoje posty, zawsze nasuwają mi się refleksje gdy je czytam..
Dni głębokich refleksji i przemyśleń może nie nastrajają pozytywnie, ale czasem trzeba i takiej melancholii.Warto usiąść spokojnie, wejść w głąb siebie i posłuchać co w duszy gra. Wychodzę z założenia, że zawsze trzeba podążać za głosem swojego serca ;*
UsuńCałuję ! ;*
<3
UsuńIdealnie napisane. <3 Każdy z nas powinien znaleźć czas na odrobinę refleksji, choćby po to, by coś docenić lub zatrzymać czas uciekający nam przez palce...
OdpowiedzUsuńW biegu życia codziennego bardzo często umykają nam te najważniejsze sprawy. Te niewidoczne dla oczu, ale bardzo ważne dla duszy ;)
UsuńU mnie szykuje się przerwa w zdjęciach, bo muszę zdać jeden egzamin we wrześniu i sporo mam nauki :/ Poza tym pogoda popsuła mi ostatnio trzy sesje i choć pomysłów mam dużo, to muszę skupić się teraz na studiach :/
OdpowiedzUsuńNiby piszesz o braku weny, ale czytam ten wpis i zastanawiam się o co chodzi, bo jak zwykle świetnie to ujęłaś. To się nazywa talent do pisania !
Straszne są te wiadomości z Hiszpanii :( Również modlę się za tych ludzi :(
Trzymam kciuki za Twój egzamin! ;) i za pogodę w Polsce też, bo chociaż ja nadal cieszę się upalnym latem w Hiszpanii to pogoda w naszej ojczyźnie przypomina o nadchodzącej jesieni.
UsuńBrak weny, brak! Dużo pomysłów, a jakoś nie mogę zebrać ich w logiczną całość. Dziękuję a te słowa i motywację ;*
Spokojny, wyciszający wpis i piękne zdjęcia. Pozdrawiam znad mojej filiżanki kawy :)
OdpowiedzUsuńTo co się dzieje na świecie z tymi zamacham0i, trzęsieniami ziemi zaczyna mnie coraz bardziej przerażać. Czy zbliża się koniec świata? przecież ludzie zabijają ludzi, odbierają życie dzieciom, które jeszcze nic nie przeżyły. Giną całe rodziny... Czy tak właśnie ma wyglądać życie? Nie sądzę.
OdpowiedzUsuńGdy tylko usłyszalam o zamachu z Barcelonie od razu miałam Ciebie na myśli, dobrze, że u Ciebie wszystko w porządku, kamień z serca.
Jeśli chodzi o kryzys w blogowaniu to jak pewnie wiesz miałam ich kilka. Jak sobie radzić? Trzeba zrobić sobie przerwę, zastanowić się czego chcemy i dlaczego piszemy bloga, a później wrócić ze zdwojoną siłą. U mnie zawsze się to sprawdzało, nie ma co pisać na siłę, lepiej nabrać dystansu i wszystko przemyśleć :)
Perełki brązujące to był hit, pamiętam jak moja przyjaciółka miała je jako pierwsze w klasie, był szpan :D
Buziaki, uważaj na siebie :*
Wieści ze świata niestety nie są dobre i nie zapowiada się na lepsze. Jakkolwiek ma to jakiś sens i związek z Biblią. Serce się kraje na widok takiego bestialstwa ;( Dziękuję za Twoją troskę ;*
UsuńOh! Kryzys jest! Być może dlatego, że mam dużo pomysłów i niekoniecznie wiem jak je ugryźć i połączyć w całość. Do tego dochodzą nieustanne podróże, które trochę dezorganizują bloga. Jakkolwiek powoli zaczynam wychodzić na prostą. Dziękuję za wsparcie i dobre rady ! ;*
Też mam kryzys pisania. Właściwie mam szkice postów, a jakoś zdania nie chcą się składać w rozsądną całość... Może to przez remont, który pochłania mnie niemal bez reszty... sama nie wiem. Dziś po kilku dniach usiadłam i usiłuję nadrabiać zaległości na ulubionych blogach ... i tak próbuję kolejną godzinę i ciągle coś! W przypadku remontu widzę już światełko w tunelu... blogowanie? Jade w sobotę na moją ukochaną wieś mazowiecką... tam naładuję akumulatory!
OdpowiedzUsuńSerdeczności wielkie przesyłam!
Dokładnie! Są szkice, są wstępne pomysły, a jakoś ciężko złożyć wszystko w logiczną całość. Można zwalać na remonty, na upalne lato czy na sielską atmosferę jaką zastałam w Hiszpanii, ale bądź co bądź za blogowanie trzeba się brać, bo bez tego smutno ;)
UsuńUdanego wypoczynku! ;*