24.06.2019

Bóg, który oszukuje...?




       Kocham życie. Kocham z całą jego różnorodną barwą. Kocham w pełni słońca i kocham z chmurami pełnymi deszczu. Kocham te ciepłe noce pełne gwiazd oraz te przejmujące chłodem. Kocham życie z całą zmiennością. Kocham przy wzlotach. Kocham przy upadkach. Zdawałoby się, że akceptuję porządek rzeczy jakim jest szczęście i cierpienie. Zdawałoby się, że rozumiem, że ludzi zupełnie bez powodu spotykają nieszczęścia. Zdawałoby się, że rozumiem, że absolutnie nie jest to wina Boga. Zdawałoby się, że mam świadomość, że takie dni przyjdą również i do mnie, niczym cyklicznie powtarzający się porządek świata. Zdawałoby się...







       Kochałam życie. Kochałam z całą jego różnorodnością. Pewnego razu jednak powiedziałam:  Nie mam już więcej sił. Tępy ból obezwładniał moje ciało, łzy powoli rzeźbiły widoczne ścieżki na policzkach, a serce bolało z bezradności. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Nagle niebo ubrało się w ciemne barwy, chmury przysłoniły wszystko co dobre, a ciężkie krople deszczu spadały na mnie w postaci kolejnych problemów. Nie miałam sił. Poddałam się. Kurtyna opadła.


       Trwałam tak kilka miesięcy. Żyłam z dnia na dzień. Oby bez bólu. Oby do nocy. Oby do kolejnego posiłku. Żyłam w dziwnym zawieszeniu i pustce. W sercu nosiłam żal i nie rozumiałam zmian, jakie zachodziły w moim świecie. Zabrakło mi wiary. Nie chciałam ufać Bogu, buntowałam się przy każdej wzmiance na Jego temat. Wcale mi nie pomagał, a Jego miłość daleka była od tej bezinteresownej. Cierpiałam. Mój świat rozpadał się na kawałki, a Jego przy mnie nie było. Być może gdzieś istniał, ale nie było Go dla mnie. Opuścił mnie. Oszukał.






       Tego dnia razem z J. pochłanialiśmy kolejne odcinki „Dom z papieru”, gdy nagle zadzwonił  telefon J. Po jego wyrazie twarzy poznałam, że to coś ważnego. Kiwał co chwila głową, wciągał głęboko powietrze i do płuc i mówił. Mówił o cierpliwości, o Bogu i o zaufaniu. Pewnie w tym momencie roztrząsał problemy nastolatków z ośrodka, gdzie pracuje jego tata. Często dzwonią do siebie wzajemnie, wspierają się modlitwą, a mój przyszły teść staje na głowie, żeby im pomóc. Traktuje te urwisy jak własne dzieci i to zawsze roztapia moje serce.


       Odpłynęłam. Nie słuchałam J. zupełnie. W mojej głowie zaczęły przewijać się wszystkie momenty, w których doświadczyłam realnej obecności Boga. Wspominałam każdy upadek i Jego pomocną wtedy dłoń. Nagle zatęskniłam za moim życiem z Nim. Zatęskniłam za wewnętrznym spokojem, który mnie otaczał. Zatęskniłam za rozmowami z Nim i światem, który z Bogiem jest tak pełny. On był przy mnie zawsze! Każdy upadek przemienił w drogocenną lekcję życia. Każdą ranę wyleczył, wlał we mnie przebaczenie. Odmienił moje życie niewyobrażalnie. Zawsze był. Zawsze czuwał. Zawsze w pełni gotowy wysłuchać mnie. On był. Jest cały czas!


       Jak często ignorujemy Go? Jak bardzo złościmy się na Niego, gdy coś nie idzie po naszej myśli? Jak bardzo odsuwamy się od Niego, wmawiając sobie, że On nie istnieje? Przypominamy wtedy zbuntowane dzieciaki, robiące na złość swoim rodzicom. Naburmuszeni, niezadowoleni z życia, pełni roszczeń do świata i wewnętrznego bólu.






       Ostatnie miesiące były dla mnie ogromną lekcją życia. Podnoszę się silniejsza i bardziej świadoma.


ON JEST.

Mimo sztormów i huraganów.

ON JEST.

 Mimo mojego buntu.

ON JEST.

Czeka na mnie z otwartymi ramionami.


... a kiedy już rzucam się w Jego objęcia, mój świat to już nie ten sam świat. To miejsce pełne miłości, spokoju i wybaczenia. To miejsce pełne tęczy i jednorożców, uśmiechu i poczucia spełnienia. Tego nie da się opisać, to trzeba doświadczyć.


       A jeśli Tobie brak drogowskazu, jeśli obraziłaś się na Boga lub zwątpiłaś w Niego- to nieważne. ON JEST. Mimo Twojego buntu, czeka na Ciebie z otwartymi ramionami. Zrób krok  do przodu.



Tulę mocno,
Paulina G Lifestyle






2 komentarze:

  1. Pięknie napisane i cieszę się,że wiara wypełnia Twoje serce :D Ja byłam kiedyś bardziej wierząca. Od kilku lat mam kryzys i ciężko mi się pozbierać. Kościół katolicki niestety utrudnia mi powrót do wiary. Ale wierzę, że przyjdzie dzień gdy przebije ten mur co nas dzieli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To najsmutniejsze co mogę usłyszeć, że ludzie mają kryzys, a kościół katolicki utrudnia wszystko. Nie kościół katolicki, a Bóg chce zagościć w Twoim sercu. Szukaj Go wszędzie, w naturze, w samotnej modlitwie, w Piśmie Świętym lub napisz do mnie ;) Z chęcią porozmawiam z Tobą o odkrywaniu Boga.. i o wielu innych fascynujących tematach ;)

      Usuń