Od przylotu z Hiszpanii minął tydzień. Każdego ranka, otwierając oczy szukam na niebie choć odrobiny słońca. Bezskutecznie. Szare chmury opanowały miasto, a krople deszczu szydzą sobie z moich wiosennych planów w Polsce. Mogę zapomnieć o przejażdżkach rowerowych, spacerach i długich wieczorach na balkonie z książką w ręku. Na złość pogodzie i na ratunek samej sobie uciekam myślami do słonecznej Hiszpanii i do miejsca, gdzie idzie zapomnieć o całym świecie. Przygotuj sobie kawę, jeśli wolisz zaparz herbatę i chodź ze mną! Tam, gdzie czarne chmury przegrywają ze słońcem, a krople deszczu pachną wiosną i mokrym lasem. Tam, gdzie ptaki, skaczące po drzewach śpiewają głośniej, a fale rozbijają się o klify. Gotowa?
Kemping w Las Palmeras
Położony na wybrzeżu Costa Daurada
nieopodal jednego z największych miast katalońskiej stolicy- Tarragony.
Zlokalizowanie go nie jest proste. Sama bowiem przejeżdżałam obok zapewne
kilkaset razy i nawet nie wiedziałam o jego istnieniu! Gdybym teraz miała
przybliżyć lokalizację kempingu powiedziałabym, że znajduje się on zaraz przy głównej trasie Tarragony,
skręcając w w wąską dróżkę. Dalej należy szukać dokładnie między sosnami i
topolami. Kemping LasPalmeras to nic innego jak ogromny plac pełen przyczep
kempingowych, namiotów i małych drewnianych domków. Ciągnie się on wzdłuż
kilometrowej, piaszczystej plaży i naprawdę bardzo łatwo go przegapić właśnie
ze względu na otaczający go gęsty las
Osobiście nie planowałam pobytu w Las
Palmeras. Była to niespodziewana wycieczka.Wjeżdżając na parking kempingu moja
mina mówiła sama za siebie. Wysoko uniesione brwi, szeroko otwarte usta i
nieśmiały grymas na twarzy,który
powinien chociaż w połowie przypominać uśmiech. Ciężkie kamienie chrzęściły
pod kołami auta przy ostatecznym parkowaniu i stało się... Moim oczom ukazały
się male przyczepy kempingowe. Było ich dziesiątki. Może nawet setki. Każda z
nich krzyczała swoim kolorem i dziwacznym wystrojem. Opuszczone grille zdawały
się płakać razem ze zbierającym się na deszcz niebem, a sznurki
podtrzymujące namioty wołały o pomoc. Bezskutecznie. Sama miałam
ochotę dać nogę, zacząć biec przed siebie i jak najszybciej znaleźć się w domu.
Już wyobrażałam sobie szczękające zęby pod niewystarczającą ilością koców.
Szybkie prysznice z bolącą gęsią skórką na całym ciele, zesztywniały kark od
ciężkich swetrów i gęsty las w zupełnych ciemnościach. Jeśli dołożyć do tego
klaustrofobię która uaktywnia mi się w namiotach lub małych przyczepach, zdaje
się, że mogłabym dobiec nawet do Polski.
Nie taki diabeł straszny...
Deszczową noc spędziłam w malutkim
drewnianym domku, położonym na końcu kempingu. Godzinami wsłuchiwałam się w
dudniące o dach krople deszczu i coraz szczelniej chowałam się pod kocem. W
tych dniach pogoda w Hiszpanii również była kapryśna i termometr wskazywał
zaledwie 16 stopni. Jakkolwiek zaraz po śniadaniu ruszyłam na spacer, aby
zapoznać się z terenem, na którym przyszło mi mieszkać przez kolejne 3 dni.
Po raz kolejny uświadomiłam sobie, że
jest to jeden z największych kempingów w okolicy Tarragony, a być może nawet
Barcelony. Śmieszne przyczepy ustawione były wejściem od strony morza, każda z
nich na swój sposób opisywała swojego właściciela. Obserwowałam rodziny z dziećmi.
Wokół ich przyczep aż roiło się od kolorowych zabawek i plastikowych krzesełek.
U nocnych marków okna nadal były zasłonięte, a tuż przy drzwiach stało kilka
puszek po piwie. Oczywiście pustych. Inne posesje intrygowały jeszcze bardziej. Drukowane palmy
na ścianach przyczep, ozdobne światełka, rozwieszone dookoła namiotu, dziwne
sprzęty do gry i sportów wodnych. Jednak tym, co najbardziej przekonało mnie do
tego miejsca był bliski kontakt z naturą.
Świergot ptaków i zapach mokrego lasu.
Łamiące się pod stopami kruche patyki z drzew, wilgotny piasek i otaczająca
mnie cisza. Ptaki rozmawiające ze sobą gdzieś w oddali i szum fal, dobiegający
mnie z plaży. Wybrzeże zazwyczaj wiało pustkami.Pozwalało mi to na długie
spacery brzegiem morza, podczas których mogłam wyciszyć swoje myśli, a tym
samym naładować baterie. W miejscu, po
którym nawet bym się nie spodziewała, odnalazłam spokój i odcięłam się od
reszty cywilizacji. Ograniczony kontakt z internetem sprawił, że skupiłam się
na tym co Teraz i Tutaj. Okrywałam swoje ramiona pierwszym lepszym
swetrem, nie myśląc o wyglądzie, modzie i pracy. Zapewniam, że nie ma nic
lepszego niż życie teraźniejszością i łapanie cennych chwil!
Nigdy nie byłam zwolenniczką kempingów. Jednak
Las Palmeras okazał się idealnym sposobem na kilkudniowe oderwanie się od
rzeczywistości i kontakt z naturą. Poranki wypełnione kawą i dobrą książką,
niewielkie promienie słońca łapane podczas długich spacerów i setki
uporządkowanych myśli przy wtórze szumu drzew, śpiewu ptaków i morskiej bryzy.
Wszystko to, co natura człowieka potrzebuje najbardziej!
Jak widać nie
taki diabeł straszny jak go malują...
A Ty?
Masz jakieś wspomnienia związane z kempingowym stylem życia? Podziel się nim w
komentarzu. Z chęcią poczytam o innych przygodach!
To było w czasach liceum.. Wybrałyśmy się z przyjaciółką do moich dziadków. Tam postanowiłyśmy spakować namiot, prowiant i ruszyć nocować nad Wisłę. Miałyśmy zamiar spędzić cały dzień nad rzeką opalając się i czytając książki. Tak się stało.. tyle ze, jak przyszło do wpełznięcia do namiotu celem ucieczki przed komarami a także ucięcia sobie drzemki dla urody znalazłyśmy w namiocie wielkiego zaskrońca.. Wujek mówił, że nasz wrzask był słyszalny w promieniu kilku kilometrów... ;)
OdpowiedzUsuńOt... moje wspomnienie z jednego z niewielu biwaków.. Nawet teraz jak wracam myślami do tamtych chwil, to przechodzą mnie dreszcze. ;)
Jak się domyślam zapewne do dzisiaj masz fobię do namiotów, kempingów i wszystkiego co pełza ;D
UsuńBardzo lubię takie kempingi położone bezpośrednio nad morzem, wiele wakacji spędziliśmy na bardzo podobnych we Włoszech, Hiszpanii, Francji...
OdpowiedzUsuńWedług mnie takie kempingi mają w sobie wszystko. Spokój,kontakt z naturą i minimalizm życia <3 W takich warunkach nic tylko ładować baterie! ;)
UsuńKempingi są fajne. Nigdy nie byłam na takim ogromnym.
OdpowiedzUsuńZawsze kojarzą mi się z przygodą!
Muszą się wybrać na jakiś w wakacje...
Pozdrawiam ciepło :)
Widoki super :) Akurat w tym regionie Hiszpanii nie byłam, ale uwielbiam ich wybrzeże. Oj ja od kampingów trzymam się z daleka, ale raz pojechaliśmy ze szkołą na taki kamping w Polsce i miałam takie szczęście, że był 06.06.2006 i gadałam przez sen oraz lunatykowałam, później nazwali mnie omen :D
OdpowiedzUsuńJa fanką kempingów też nie jestem - swoje 12osobowe dormitoria w różnych częściach Europy lubię, ale za kempingami nie przepadam haha. Ale Las Palmeras wygląda przecudownieeee!
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji jeszcze spędzać nocy w kempingu :D Ale wszystko przede mną :D Niestety pogoda nie rozpieszcza. Masz racje nie ma nic piękniejszego niż cieszyć się bieżącą chwilą :)
OdpowiedzUsuńJa mam podobne wspomnienia, ale byłam z mężem pod namiotami :) W 2013 roku jak mąż był w Polsce to sobie zrobiliśmy wycieczkę nad polskie morze pod namioty. Byliśmy w łebie, sopocie, gdańsku, gdyni i helu a potem z Helu wracaliśmy pociągiem do Warszawy. chcemy powtórzyć tą wycieczkę ale tym razem inne miasta, pewnie coś na Mazurach :)
OdpowiedzUsuńTo dopiero udany trip! Mnie takie długie nocowanie pod namiotami strasznie męczy ;o Mój chłopak śmieje się ze mnie, że straszna wygodnisia ze mnie ;o
UsuńCudne krajobrazy! :) Pięknie tam. Aż się chce pojechać :)
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie <3
OdpowiedzUsuńBędąc na zlotach motocyklowych często zdarza się sypianie w namiocie, a czasem nawet pod gołym niebem i nigdy w życiu nie zamieniłabym tego naweet na najdroższe najwspanialsze hotele świata :) <3
Na zlot motocyklowy z chęcią wybrałabym się ! Gorzej chyba jednak ze spaniem pod namiotem ;D Nocleg pod gołym niebem brzmi mega romantycznie, ale zdaje mi się, że w rzeczywistości wymiękłabym ;D
UsuńSzkoda, że nie trafiłaś na pogodę :/ mi biwaki kojarzą się z podstawówką - co roku w klasach 4-6 jeździliśmy do białki parczewskiej z klasą :)
OdpowiedzUsuńBiwaki mają i swoje plusy i minusy, zależy czy śpimy w namiocie, czy w domku np z łazienką :)
pozdrawiam!
~ mój blog ~
Ah! Te biwaki/rajdy pamiętam! Wprawdzie nigdy na żadnym z nich nie byłam, ale opinie miały jak najlepsze ;D
UsuńPiękne widoki i również fajnie napisany post :)
OdpowiedzUsuńOj przeniosłabym się w takie miejsce od razu. Ostatnie problemy wyczerpły moje siły, oddelegowałabym się tam w celem naładowania baterii do dalszej walki
OdpowiedzUsuńŚwietnie się czyta Twoje posty :D Poczułam się jakbym była z Tobą na miejscu :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) Cieszę się, że za pomocą słów mogę zabrać Cię w te piękne miejsca ;)
UsuńNiestety z kempingiem żadnych wspomnień nie mam, ale do Hiszpanii coraz bardziej się przekonuję:) To chyba kwestia tego, że zaczęłam jakiś czas temu przygodę z tym pięknym językiem <3
OdpowiedzUsuńOh! Jeśli poznasz język hiszpański to już przepadłaś ! Zaczynasz głębiej rozumieć kulturę kraju, czujesz się bliżej ludzi, a tym samym udziela Ci się hiszpańska natura ;D
UsuńPowodzenia w nauce! ;)
Nigdy nie byłam na kempingu... Ale miejsce z twoich zdjęć całkowicie mnie oczarowało. Tak to można się wyciszyć i odpoczac! :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie brałam udziału w kempingowaniu, choć moja kumpela co najmniej raz w roku kempinguje we Władysławowie;) Myślę, że wypoczęłabym na takich mini wakacjach, na dłużej raczej bym nie chciała kempingować;p
OdpowiedzUsuńZdecydowanie ! Na kilka dni jest to opcja idealna. ;) Dłuższy kemping już byłby zbyt ciężki jak dla mnie ;)
UsuńBardzo fajnie napisany artykuł. Jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuń