5.09.2017

Najlepszy nauczyciel życia. Kto to taki?




      Wrzesień zawsze pachnie mi sentymentem. Zapachem nowych książek i wybieraniem najpiękniejszych okładek zeszytów. To uczucie, że wszystko jest przygotowane na nadchodzący wielki dzień. Idealnie ułożone książki, podpisane zeszyty, ostre zatemperowane kredki i ołówki. Wrzesień pachnie śledzeniem nowinek mody, jakie buty do szkoły, który długopis jest najbardziej gadżeciarski w tym sezonie i czy lepiej nosić plecak czy już może wydorośleć i kupić torbę na jedno ramię, mimo że mama kręci głową, mamrocząc coś o skrzywieniu kręgosłupa. Wrzesień pachnie szarlotką z cynamonem, pochmurnym niebem i pobudkami o przeraźliwie wczesnej godzinie. Świadomością, że coś magicznego właśnie dobiega końca. Wrzesień pachnie powrotem do szkoły, pracy i codziennego życia. Wrzesień pachnie dziećmi. I chociaż w moim życiu nie miałam styczności z małymi kruszynkami z pewnością mogę stwierdzić, że są one najlepszymi nauczycielami życia.





       Podczas ostatniego pobytu w Polsce moje serce roztopił mały chłopiec. Miał on może trzy cztery latka, duże karmelowe oczy i jasnobrązowe włosy. Piękny zadarty nosek i buźkę tak opaloną i rumianą, że nie sposób było odwrócić od niego wzrok. Poznałam go w pociągu jadącym z mojego miasta do Warszawy. Z moich obserwacji wynikało, że dla tego chłopca była to pierwsza przejażdżka pociągiem. Z szeroko otwartymi ustami wpatrywał się w okno. Bacznie obserwował zmieniające się w szybkim tempie krajobrazy. Podziwiał migające przed jego oczami kolory, uciekające drzewa i rosnące sylwetki budynków. Gdy ogromna kupa żelaza wydawała różne piski i zgrzyty mały bohater mrużył oczka i zaciskał dłonie w piąstki, jak gdyby to miało ochronić go przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem. Gdy zatrzymaliśmy się na pierwszej stacji on z niedowierzaniem krzyknął: „Mama! Ten pociąg nie jedzie! Wysiadamy?! Mama! On nie jedzie!” Jego nad wyraz ogromne oczy zrobiły się jeszcze większe, swoje ustka wydął w przepiękne Uoooo i z roześmianą twarzą skakał na kolanach swojej mamy. Tutaj muszę wspomnieć o wyjątkowej cierpliwości bohaterki mamy, która z ujmującą łagodnością tłumaczyła synkowi cały proces podróży pociągiem. Od zakupu biletów, po funkcję przystanków aż do celu. Podróż trwała zaledwie 30 min. Zaledwie pół godziny abym zakochała się w tym chłopcu. Zaledwie pół godziny na wysnucie głębokiego wniosku, że od dzieci można się tak wiele nauczyć!





       Ile razy w ciągu dnia lekceważymy otaczające nas piękno? Kiedy ostatnio przystanęliśmy na chwilę, aby obserwować lot ptaków czy siedzącego na kwiatach motyla? Ile razy zdarzyło nam się nie zauważyć biedronki, drepczącej po stole? A kiedy ostatnio słuchaliśmy muzyki ulicznego grajka? Czy spadające liście dają nam powody do radości, czy wręcz przeciwnie, narzekamy na zimno, szarą pogodę i pesymistyczne humory jesieni? Kiedy ostatnio czuliśmy się tak szczęśliwi i beztroscy jak dzieci? Dawno. Pędzimy nie podziwiając nieba, przeskakujemy rzędy kwiatów posadzonych przy ulicy, odganiamy się od biedronek i motyli, kopiemy liście, wyżywając się na nich za nadchodzącą smutną jesień. Pomijamy życie moi drodzy. 






       A gdyby tak zatrzymać się chociaż na jeden dzień. Wziąć kawę w termosie, otulić ramiona ciepłym swetrem i udać się na plac zabaw? Usiąść na ławce i zwyczajnie patrzeć, obserwować, chłonąć radość unoszącą się w powietrzu. Śledzić wzrokiem roześmiane dziecięce buźki, uczyć się na nowo patrzeć przez pryzmat różowych okularów. Nie martwić się o dzisiaj, marzyć o jutrze, wierzyć, że wszystko może się zdarzyć... Dziecięca natura ma w sobie tak wiele magii. Tony szczerości, otwartych ramion dla każdego, radość z najmniejszych rzeczy i życie Tu i Teraz. Te małe pociechy być może nie wiedzą nic o pracy i podatkach, są wolne od utartych stereotypów, osądzania i manipulowania. Są jak czysta kartka. Poznają świat, obserwują wszystko dookoła i na nieskazitelnej bieli rysują pierwsze szkice swojego życia. My dorośli, nie przeszkadzajmy im w tym. Nie przepowiadajmy pesymistycznego dorastania, szarej rzeczywistości i obudzenia się ze snów. Pozwólmy im marzyć, odkrywać i spełniać swoje marzenia. Nauczmy się tego ponownie, przypomnijmy sobie jak to jest być dzieckiem. Wąchajmy kwiaty, układajmy bukiety z liści, zbierajmy kasztany, bądźmy tak szczerzy i otwarci na ludzi. Dostrzegajmy piękno w najprostszych rzeczach i nauczmy się od dzieci śmiać tak beztrosko jak dusza tego pragnie. Kolorowego dnia! 


A jeśli spodobał Ci się wpis podaj go dalej! Udostepnij i polub mnie na Facebook'u.. Klik po prawej stronie lub -> tutaj. Jeden przycisk, a podarujesz mi więcej motywacji! Z góry dziękuję!


Ściskam mocno,

Wasza Paulina G Lifestyle



25 komentarzy:

  1. Najlepsi nauczyciele życia... dla większości z nas, z dzieciństwa byli to rodzice.
    Nasi pierwsi nauczyciele, urastający do rangi najważniejszych osób świata.
    Dlatego tak ważna jest ta miłość okazana dzieciom od początku, aby potem można mieć jej wiele na całe życie właśnie.
    A tak na co dzień, dorosłym brakuje tej dziecięcej spontaniczności, bezinteresowności, poczucia sprawiedliwości i radości... Szkoda..
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzieci to może nie tyle nauczyciele co... genialni sprowadzacze na ziemię. Kocham dzieciaki... ostatnio mam z nimi więcej styczności bo rodzina mojego Pana M bardzo się mnoży. Ehh... dzieci... nic tak nie sprowadza na ziemię niż pytanie czteroletniej Paliny: ciociu, a dlaczego temu koniowi takie długie coś wyszło z brzucha i mu wisi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że każdy ma w sobie dziecięcą ciekawość. Po prostu z czasem o niej zapominamy. Właśnie w temacie września należałoby wspomnieć o szkole, która moim zdaniem tą ciekawość i kreatywność w nas zabija. Nie zawsze oczywiście, ale jest to chyba dosyć powszechne niestety...
    Ogólnie bardzo fajne spostrzeżenia :)
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z Tobą. Stworzony obecnie program edukacyjny zabija ciekawość i kreatywność. Oczywiście nie zawsze, ale bardzo często dzieciaki zmuszane są do mechanicznego powtarzania czynności, bezmyślnego przepisywania itd.

      Usuń
  4. Dzieci to zdecydowanie najlepsi nauczyciele (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie zawsze w dzieciach urzeka szczerość :) Kilka lat temu nocowały u nas małe kuzynki i moja mama powiedziała "Olu jedz zupę, zobaczysz jaka dobra". Na co Ola spróbowała i powiedziała: "Ciociu, ta twoja dobra zupa wcale nie jest dobra" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna refleksja! Dzieci są takie mądre i spostrzegawcze!

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj masz racje. Od dzieci można się na prawdę wiele nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nigdy właśnie nie lubiłam jesieni i była to moja znienawidzona pora roku. Jesien od zawsze kojarzyła mi się z przemijaniem. Może masz racje i może zamiast przemijania, warto ją skojarzyć z sentymentem. Ciekawe spostrzeżenia. Myślę, że od dzieci można się czegoś nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja to chyba jestem inna, bo ja mam zawsze takie "cieszcie się teraz dzieciństwem, potem przyjdzie depresja", ehh jestem bardzo pozytywna ostatnio, szczerze, jakbym mogła wrócić do bycia dzieckiem to sporo rzeczy bym inaczej zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oglądaj się za siebie! Jeśli chcesz coś zmienić to zwyczajnie zrób to teraz! Wyciągnij wnioski z przeszłości i zrób to teraz. W końcu nikt nie powiedział, że nie można pozwolić sobie na odrobinę dzieciństwa nawet w dorosłości ;)

      Usuń
  10. Dzieci są przesłodkie, pamiętam te czasy kiedy byłam mała i miałam takie beztroskie życie, coś pięknego :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzieci to skarb. Uwielbiam się nimi opiekować- to pozwala mi odkryć świat na nowo, bardziej niewinny, magiczny.

    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  12. Oho, ktoś tu chyba ma instykt macierzyński!:)
    Ja kocham dzieci wszelkiego rodzaju! Mam cudną 3 letnią Chrześnicę, która potrafi czasami dać popalić, ale kocham ją ponad wszystko! I mam jeszcze takiego 6miesięcznego Bobaska Siostrzeńca, ten to jest dopiero cudak, łobuz jeden:) A wrzesień pachnący książkami i wyprawką do szkoły - bardzo dobrze to pamiętam i czasami z chęcią wróciłabym do tych czasów... :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Każdy ma w sobie odrobinię dziecka, jedni większą, inni mniejszą. Ale każdy powinien tak samo ją pielęgnować, by nie zatracać zainteresowania światem, by nie gubić się w pędzie za pieniądzem, docenić prostotę codzienności i radość z odkrywania jej za każdym razem na nowo :)
    Wera

    OdpowiedzUsuń
  14. Dzieci to świetni obserwatorzy i dlatego tak dużo chłoną z otaczającego ich świata. :) Też staram się chociaż czasem zatrzymać i popatrzeć dookoła, znaleźć w każdej chwili coś wyjątkowego. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Dzieci to znakomici obserwatorzy, mają w sobie tą wyjątkową dziecięcą beztroskę, dzięki której inaczej niż my dorośli patrzymy na świat.
    p.s. u mnie już pierwsza wrześniowa szarlotka z cynamonem zaliczona :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem mam wrażenie,że dzieciaki lepiej rozumieją sens życia niż my dorośli ;D
      Oh! Smakuj tej szarlotki i za mnie, bo ja póki co muszę sobie trochę poczekać ;D

      Usuń
  16. Ale pięknie napisane! Dzieci potrafią być niesamowite, mam z nimi styczność w pracy i mimo że czasem potrafią wykończyć, to są cudownymi nauczycielami życia :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam dziecięcą ciekawość i beztroską radość życia :))))) Z dziećmi nie mam obecnie kontaktu, ale radość i entuzjazm Leo na widok drzewa, liścia czy wiewiórki udziela się także i mi :) Mimo, ze chwilami zupelnie z nim nie wyrabiam, to obcowanie z nim daje tyle radosci, ze ciezko to sobie wyobrazic <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beztroska, zaufanie i ta wolność! <3 raj dla serca, gdy możemy obserwować takie pociechy ;)

      Usuń
  18. Ja z roku na rok coraz bardziej lubię te małe pociechy. Bo potrafią uśmiechać się tak, że nawet najzimniejsze serce topnieje, bo ich dziecięca naiwność jest urocza, bo potrafią dostrzec te wszystkie rzeczy, które opisałaś, a których my już nie widzimy. I to jest w nich piękne. Mój chłopak powtarza, żebym przestała tak paplać, bo na dzieci jeszcze nie pora, ale co ja zrobię, że coraz bardziej mnie dzieciaki rozczulaja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci rozczulają, uczą, dają solidne lekcje życia ;) Te lekcje niekoniecznie musisz pobierać od swoich własnych dzieciaków, na nie pewnie też przyjdzie pora! Póki co dostrzegaj te małe aniołki w codziennym życiu, śmiej się razem z nimi i zaczepiaj na ulicy. Ja tak robię! Kolorują każdy mój dzień <3

      Usuń
  19. "A gdyby tak zatrzymać się chociaż na jeden dzień. Wziąć kawę w termosie, otulić ramiona ciepłym swetrem i udać się na plac zabaw? Usiąść na ławce i zwyczajnie patrzeć, obserwować, chłonąć radość unoszącą się w powietrzu..."- zakochałam się w tych słowach! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc teraz uciekaj na plac zabaw z termosem i baw się dobrze! ;) Cieszę się, że mogłam zainspirować ;)

      Usuń