Do pokoju
nieśmiało zaczęło wdzierać się poranne słońce. Przeciągnęłam się leniwie po raz
ostatni i postawiłam stopy na miękkim, puszystym dywanie. Po niespełna miesiącu
przywykłam już, że nie budzę się w
białej sypialni, nie biegam spóźniona na castingi i nie słyszę skrzeku
zielonych papug tuż pod moim tarasem. Na nowo przyzwyczaiłam się do żółtych
rolet w pokoju mojej mamy, chrapania czworonoga i chłodnego wiatru, który
zawsze rozbudza mnie w pierwszych sekundach po otwarciu okna. Tego ranka jak z automatu
powędrowałam do kuchni i mamrocząc senne „Dzień Dobry” zaczęłam przygotowywać
śniadanie z niezbędną porcją kawy z mlekiem kokosowym. Mocny aromat orzeźwiał
mój umysł, a porcja białek i tłuszczy motywowała do aktywności, krzycząc:
Działaj! Twórz! Do przodu!
Tego dnia nie miałam w planach zupełnie
nic. Kilka książek do przeczytania, kilka zdjęć do obróbki i wypróbowanie
nowych przepisów kulinarnych. Mogłam pozwolić sobie na dzień odpoczynku,
lenistwa, nicnierobienia i wiecie co? Smutno mi było tak TYLKO żyć... Ostatni
miesiąc i złe samopoczucie zmusiło mnie do zmiany stylu życia, częstych
odwiedzin u lekarzy, a co za tym idzie natychmiastowego zaprzestania pracy.
Pożegnałam się na jakiś czas ze skrzynką pocztową, pękającą w szwach od coraz
to świeższych grafików z castingami. Na chwilę zapomniałam o bieganiu za
pociągiem, dobieraniu odpowiedniej dla projektanta stylizacji i sesjach
zdjęciowych, które właśnie mnie omijały. Przecież modeling nadawał ogromnego
tempa w moim życiu! Napędzał do działania, inspirował, sprawiał, że czułam się
pełna energii! Tego dnia, gdy bez pośpiechu popijałam swoją ulubioną latte
uświadomiłam sobie jak cienka jest linia
pomiędzy pracą dla życia, a życiem dla pracy...
Gonimy, ślepo wspinamy się po szczeblach
kariery, bierzemy kredyt za kredytem w nadziei na najszybszą jego spłatę.
Skupiamy się na nowym mieszkaniu, kolejno na nowym domu, bo przecież ten
obecny jest już za mały, bez ogródka i
miejsca na kolejny samochód. Częściej wypełniamy swoje życie nowymi ubraniami i
drogą biżuterią, aniżeli emocjami i doświadczeniami. Pracujemy na coraz to
nowsze plany, marzenia, cele. Bierzemy nadgodziny, nie zdając sobie sprawy jak
bardzo zaniedbujemy własne zdrowie i relacje z bliskimi. Wpadamy w niekończący
się pościg między zarabianiem, a wydawaniem pieniędzy. Bo jak to jest, że im
więcej zarabiamy, tym więcej mamy wydatków? Zawsze znajdzie się nowy plan- remont przedpokoju, nowe marzenie- torebka świeżuteńkiej
kolekcji Louis Vuitton, nowy cel-
awans, który polepszy naszą wygodę finansową. Zaczynamy żyć dla pracy, a nie pracować, aby żyć...
TYLKO ŻYJEMY...
Uwikłani w najnowsze trendy sezonu
kupujemy nowe kilogramy ubrań. Zahipnotyzowani magicznie zmieniającym twarz kosmetykiem
oddajemy połowę pensji, pozwalamy sobie na wygody, codzienne przyjemności i
nagradzanie się w postaci spełnianiu materialistycznych marzeń. W tym wszystkim
nagle tak smutno TYLKO żyć.
Przewijam ekran mojego smartphon’a.
Instagram karmi mnie nową dawką inspiracji, konsumpcjonizmu i wyścigu pt. kto ma pierwszy. Między setką tych
przesadnie wyretuszowanych zdjęć natykam się na selfie mojej koleżanki, którą
poznałam w Hiszpanii. Błyszczące oczy z delikatnymi zmarszczkami dookoła i szeroki uśmiech zdają się z daleka zawiadamiać
jak bardzo czuje się ona szczęśliwa i spełniona. Obok niej stoi mała
dziewczynka. Nieśmiało patrzy w obiektyw, na głowie ma niezdarnie przekrzywioną
kokardkę, a w swoich ciemnoskórych dłoniach trzyma lizaka. Na kolejnym zdjęciu
widzę gromadkę roześmianych dzieci, wysyłają całusy do obiektywu, jeszcze inne
zdjęcie przedstawia bosego chłopca w brudnej i przetartej koszulce. Patrzy na
mnie po drugiej stronie ekranu tak boleśnie zdezorientowany, a ja zastanawiam
się jak wiele rozumie i czuje. Ma może zaledwie trzy latka. Jeszcze inny widok
to M. przytulana przez gromadkę ciemnoskórych dzieci. Uśmiechniętych dzieci. W
ich oczach dostrzegam wdzięczność, wszechogarniającą miłość i oddanie... Afryka, Burkina Faso, Październik 2018.
Zatrzymuję się dzisiaj, szepcząc raz jeszcze Smutno tak TYLKO żyć... Nagle kolejna
para nowych butów nie ma znaczenia. Nagle cały dom urządzony w kłamanym stylu
minimalistycznym wygląda śmiesznie. Nagle ściskany w dłoni kubek z gorącą latte
i ciepłe kapcie na stopach zdają się być największym skarbem, luksusem. Nagle
świat, w którym żyjemy zdaje się być teatrem. Dramatem, w którym ludzie TYLKO
żyją. Patrzę na wychudzone ciałka dzieci i wiem, że potrzebują jedzenia. Patrzę
na ich pomarszczone buźki i wiem, że potrzebują schronienia. Patrzę na ich
smutek w oczach i wiem, że potrzebują nas... a my tutaj tak sobie TYLKO żyjemy.
Od wypłaty do wypłaty.Od jednego spełnionego marzenia do drugiego. Od nowej
szafy, po kolejne auto, drogą biżuterię i wciąż nam mało. Wciąż chcemy więcej,
nie myśląc, że zapętlamy się w niekończącą się martwą podróż, podczas której
TYLKO żyjemy.
Fajnie jest robić coś wielkiego dla drugiego człowieka! Nie namawiam Cię do przemierzania oceanów i karmienia dzieci w Afryce. Nie namawiam Cię do misji, choć wiem, że ten temat pojawił się na blogu nie po raz ostatni. Namawiam Cię do uważności. Na niesienie pomocy ludziom, którzy potrzebują jej dookoła Ciebie. Tylko się rozejrzyj! Jest ich mnóstwo! Przytul ich do swojego serca, rozpal w nich iskierkę radości, podziel się wszystkim tym, co masz. Przecież masz tak dużo!
SWETER- BONPRIX
SUKIENKA- BONPRIX
BUTY- DEICHMANN
KASZKIET- ZARINA
TOREBKA- BONPRIX
Nie powinniśmy żyć dla siebie samych... W ostatnich czasach dużo się mówi o pracy nad samym sobą, odzyskiwaniu utraconego spokoju i budowaniu własnej wartości. Oczywiście jest to szalenie ważne, bo samemu będąc niestabilnym nie jest łatwo pomóc innym, ale wydaje mi się że zapominamy w tym całym couchingu o bliskich nam osobach. Jesteśmy zapatrzeni w siebie i samorealizację, a nie dostrzegamy innych. Pomaganie osobom w bardzo trudnej sytuacji jest super, ale można też zacząć od najbliższego grona - może się okazać przerażające, jak wielu rzeczy wcześniej nie dostrzegaliśmy.
OdpowiedzUsuńDokładnie! Czasami przeraża mnie to jak ważne i wszechobecne są książki o samorozwoju, samowystarczalności, coaching... To wszystko jest super i naprawdę bardzo nam potrzebne, ale bardzo często zatracamy się w tym tworząc własny świat, nieczuły na potrzeby innych. Ważne, aby w codziennym życiu pilnować tej granicy.
Usuńściskam mocno! ;)
Moim zdaniem w życiu ważna jest równowaga we wszystkim. Między czasem w pracy, a czasem dla siebie i rodziny, między egoizmem i myśleniem o samorozwoju, a pomocom innym, między spełnianiem kolejnych materialnych celów, a dbaniem o emocje i doświadczenia... i mogłabym tak wymieniać bez końca. Właśnie taka równowaga jest ważna i myślę, że każdy kto ją znajduje i zachowuje, jest prawdziwie szczęśliwym człowiekiem.
OdpowiedzUsuńSiedzę kilka minut i zastanawiam się co napisać, skoro wszystko zostało napisane. Byłam po tej materialnej stronie.. teraz jestem bardziej na anty. I tak smutno mi patrzeć, kiedy ludzie gonią za kolejnymi rzeczami. Jeszcze smutniej.. kiedy uczą tego dzieci.
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem... Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że te osoby bardzo rzadko zdają sobie sprawę z tego, że w ich życiu zaczyna rządzić materializm, pochłaniając zdrowie, relacje z najbliższymi i w zasadzie cały sens życia. Bo przecież nie dla pieniędzy żyjemy...
UsuńDzięki za komentarz ! ;)
Wspaniale napisane, to takie prawdziwe :) Ja dzięki minimalizmowi odnalazłam to co jest naprawdę ważne. Minimalizm był tylko początkiem; zapoczątkował niesamowitą drogę w głąb siebie, poznałam to co istotne, poznałam siebie, uprościłam swoje życie i przestrzeń, zrozumiałam, że prawdziwą radością dla mnie jest dawanie - nie gromadzenie. Po prostu zaczęłam żyć, żyć spełniając się dla innych, dla tych, którzy bardziej tego potrzebują. Choć zalążki tego miałam w sobie już dawno - stąd wybór mojego zawodu jako psycholog. Jednak minimalizm wyklarował mi tę drogę, ukazał świat nieco w innej perspektywie.
OdpowiedzUsuńJesteś psychologiem? Wow! Od zawsze inspirował mnie ten zawód! <3 Koniecznie musisz mi o nim choć trochę poopowiadać !
UsuńUśmiech pojawia się na mojej twarzy, gdy czytam to, w jak piękny sposób odmieniło się Twoje życie. Droga do samego siebie jest długa, ale jeśli już tam się dojdzie możemy doznać ogromnego szczęścia.
Pozdrawiam ciepło! ;)
Tak....być tu i teraz, tego nauczyły mnie moje Dzieci. Dla nich nie jest jeszcze ważne aby mieć tylko aby...być:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
To wspaniałe! Dzieci są najlepszymi nauczycielami życia <3
UsuńPiękna stylizacja i zdjęcia :-) Wszystko co napisałaś jest prawdziwe, nic dodać nic ująć :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! ;) Cieszę się, że to co tworzę podoba Ci się ;)
UsuńCoraz częściej zaczynam rozglądać się wokół siebie, coraz częściej staram się pomagać. Wiem, że kolejna torebka ucieszy tylko na chwilę, kiedyś żyłam inaczej marzyło mi się to i tamto jak to miałam czar pryskał, zachcianek było coraz więcej fajnie raz na jakiś czas pozwolić sobie na coś, ale najważniejsze żeby nie popadać w paranoje i zauważać też potrzeby innych :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie! Rzeczy materialne mają to do siebie, że zachwycają i cieszą nas na chwilę. Zaraz potem potrzebujemy więcej, innych i nowszych. To zupełnie przysłania nasze serce i poczucie empatii dla innych.
UsuńUważam że żadna rzecz materialna nie zastąpi nam drugiej osoby ;) wiem to z własnego doświadczenia że nie jest to takie super jak się wydaje gdy ma się dzisiaj nowe to a jutro tamto. Najważniejsze to mieć dla kogo ŻYĆ ;)
OdpowiedzUsuńTo wspaniale, że doznałaś tak pięknej i bezinteresownej miłości w Twoim życiu. ;) Jak zapewne już Twoje serducho czuje- nie ma większego szczęścia niż taka miłość i właśnie tego życzę Ci jak najwięcej! ;)
UsuńTwój blog jest niesamowicie inspirujący, a każdy tekst przemyślany tak bardzo, że porusza coś, co jest ukryte bardzo, bardzo głęboko w środku. Warto uważnie patrzeć na ludzi wokół - tych zupełnie obcych i tych bardzo bliskich, z którymi czasami wystarczy zjeść wspólnie kolację i nigdzie się nie spieszyć.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za te słowa ;) Cieszę się, że coś co tworzę może również poruszyć ludzkie serca ;)
UsuńBardzo dobrze napisany i bardzo potrzebny tekst.
OdpowiedzUsuńOstatnio mój mężczyzna wrócił z zajęć i widziałam na jego twarzy, że jest wciąż zamyślony. Próbowałam z nim porozmawiać, ale odpowiadał mi półsłówkami, więc odpuściłam. Dopiero jak zaparzył sobie herbatę i usiadł na fotelu zaczęliśmy rozmawiać. Opowiadał mi o zajęciach z historii techniki, na których wykładowca ich uświadomił jak wielkie szczęście mamy... Chociażby żarówka, czy ktoś z nas zastanawia się na jakiej zasadzie ona działa? Nie, po prostu zapalamy światło, gdy robi się ciemno. Wydaje się nam, że to jest coś pewnego, już to wynaleziono, było w domu moich dziadków, rodziców, więc jest i u mnie. Należy mi się i po co drążyć temat. No właśnie... A gdzieś tam są jeszcze ludzie, którzy nie mają światła. Gdzieś tam byli ludzie, którzy nie mieli światła. Dla nich to była codzienność, a my nie umiemy sobie wyobrazić życia bez żarówki. Wtedy właśnie zaczęłam się zastanawiać, zaczęłam doceniać, zaczęłam się rozglądać trochę dalej...
Może ktoś już wałkował ten temat, może internet huczy, może nie odkryłaś tym tekstem Ameryki, ale przypomniałaś o czymś bardzo ważnym. Dziękuję Ci za to :)
Pozdrawiam!
Dziękuję, dziękuję i raz jeszcze dziękuję! ;)
UsuńAmeryki nie odkryłam. I zazwyczaj na blogu piszę o rzeczach zdaje się oczywistych, jak miłość do świata, wrażliwość na drugiego człowieka, świat materializmu i kroki do szczęścia. Zdaje się, że są to tak oczywiste rzeczy, a tym samym my ludzie, na okrągło o tym zapominamy.
Pozdrawiam ! ;)
Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń