To był jeden z
tych dni, kiedy jedyne na co miałam ochotę to zakopać się pod kocem z pudełkiem
ciastek i chusteczkami do nosa. To był jeden z tych dni, gdy pochlipywałam sama
nie wiedząc czy nad własnym losem czy nad życiem bohaterów oglądanego wtedy
przeze mnie filmu. To był jeden z tych dni, kiedy mój świat przesłoniły czarne
chmurzyska i sprawiały wrażenie, że już nigdy nie zamierzają się stąd ruszać.
To był jeden z tych dni, kiedy mój świat się skończył.
Ile razy kończył się Twój świat?
Z
pewnością wiele.
Kiedy chorujesz, gdy odchodzi ktoś
bliski, gdy Twoje serce zostaje opuszczone i zdeptane, gdy nie potrafisz odnaleźć
własnej duszy, gdy tracisz pracę, gdy zdarza się wypadek,gdy nie radzisz sobie
z własnymi emocjami, gdy ludzie ranią Cię... Świat kończy się codziennie, a w
tle słychać głuche: Jeśli Bóg istnieje, dlaczego każe mi cierpieć ? ...
Zdaję sobie sprawę, że dotykam bardzo
delikatnego i wrażliwego tematu. Być może otwieram drzwi, za którymi czai się
na mnie nienawiść, złość i oburzenie. Być może Twoje serce rozpadło się kiedyś
na kawałki. Z pewnością Twój świat skończył się nie raz i tylko Ty wiesz jak
bardzo te blizny nadal bolą. Być może w Twoim sercu rozlewa się gorzki smak
złamanych nadziei i niespełnionych marzeń, a pytanie odbija się głuchym echem od
ścian Twojego obolałego serca: Jeśli Bóg istnieje, dlaczego każe mi cierpieć?
Czyja to wina?
My ludzie uwielbiamy zrzucać winę za
nasze niepowodzenia na kogoś innego. To,że nie możemy schudnąć to wina szefa,
który każe zostawać nam po godzinach i pracować tak długo, że na koniec dnia
jedyne o czym marzymy, to oczywiście kanapa i TV. To, że nie zaliczyliśmy
egzaminu, to z pewnością wina wykładowcy. Uwziął się akurat na nas. Kolejny
nieudany związek oznacza z kolei kolejnego d. ... (kolejną osobę, do której
zwyczajnie nie pasowaliśmy). Być może podwyższony cholesterol to też wina
lekarzy, bo przecież wszyscy wiemy, że zupełnie nie przejmują się oni zdrowiem
pacjenta. Oczywiście nie przyjdzie nam do głowy, że winne może być śmieciowe
jedzenie, którego tony pochłaniamy każdego dnia i nasze złe nawyki żywieniowe. O wiele łatwiej jest zrzucić winę na kogoś,
niż pokornie przyznać się do popełnionych błędów i sumiennie zacząć pracować
nad nimi. O wiele łatwiej jest powiedzieć, że Boga nie ma lub całe cierpienie i
zło na świecie to Jego wina...
Też złoszczę się. Też płaczę z
bezradności i krzyczę z bólu. Też nie wiem, dlaczego czasem tak trudno jest
porozumieć się z osobą, którą się kocha. A pytanie „dlaczego?” rzucam w
powietrze, gdy jadę do kliniki z moim szczeniakiem sparaliżowanym przez atak
niebezpiecznych gąsienic. Też czasami nie rozumiem.
Dlaczego cierpimy?
Bo
nie jesteśmy na swoich wyznaczonych ścieżkach. Każdy z nas, przychodząc na ten świat ma
wyznaczoną własną drogę. Wyposażony jest we wszystko co możliwe, aby swoje
przeznaczenie wypełnić. Jeden dostał kilogramy charyzmy, inny talent do
pisania,a kolejna duszyczka urodziła się wrażliwą, aby móc pomagać innym. Pan
Bóg doskonale wie do czego jesteśmy powołani i każdego dnia pomaga nam w
dążeniu do tego celu. Cierpimy, bo tkwią w nas materialistyczne potrzeby, bo
być może trwamy w związku z osobą, która zupełnie nie jest nam pisana. Być może
bardzo często słyszymy głos Boga i postępujemy zupełnie odwrotnie. Przecież
dobrze wiem jak w dzisiejszych czasach ciężko jest pozbyć się wygodnego życia i
być chrześcijaninem. Być może dlatego Twoje serce cierpi, Twoja dusza jest
zagubiona, a Ty nie wiesz dokąd iść. Wsłuchaj
się w głos Boga. On zaprowadzi Cię w idealne dla Ciebie miejsce. Po drodze
będzie cierpienie, tak, ale będzie też nadzieja na słoneczne dni, pokój i
równowaga, aby przetrwać burzę i poczucie sensu, że każde cierpienie to kolejna
lekcja,prowadząca Cię do idealnego miejsca.
Wiem, że po każdej burzy wychodzi
słońce. Zawsze zza ciemnych chmur pojawia się światło, które pozwala mi
zobaczyć dane sytuacje ze świeższej perspektywy. Ptaki śpiewają wtedy głośniej
i jakby radośniej. Powietrze oczyszcza się, wypełniając moje płuca spokojem, a
ja z zachwytem obserwuję oddalającą się burzę. Wiem, że ona jeszcze powróci.
Być może swoją siłą znów wywoła kolejny mój prywatny koniec świata. Tym razem
jednak nie boję się. Nie jestem sama. On czuwa nade mną.
OPASKA NA GŁOWĘ - PARFOIS
KURTKA- ZARA
SWETEREK- PULL&BEAR
KOLCZYKI- BONPRIX
BRANSOLETKA- BIJOU BRIGITTE
BUTY- STRADIVARIUS
Każdemu z nas czasem jest bardzo ciężko ale nie warto się poddawać. Głowa do góry i do przodu a napewno będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńŻycie nie jest usłane różami, raz jest lepiej, a raz niestety gorzej. Mimo wszystko trzeba się pozbierać i iść do przodu :-)
OdpowiedzUsuńBrzmi dość pesymistycznie. Roztacza się przede mną wizja ciężkiej tułaczki, drogi donikąd, bolesnej wizji życia... A tak właśnie nie jest ! ;) W życie wpisane jest cierpienie, jakkolwiek ma ono zupełnie inny wymiar, jeśli wierzymy w Boga i całkowicie ufamy Jego planom. ;)
UsuńPięknie wyglądasz! Ponoć wszystko w życiu jest po coś. Ale do tego wniosku dochodzimy dopiero po fakcie, a gdy dzieje się coś złego umiemy tylko się zamartwiać.
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;)
UsuńDokładnie! Bardzo często brakuje nam wiary w to, że będzie dobrze i zaufania, że przecież Pan Bóg nad nami czuwa. To tak ważne! Wtedy zupełnie inaczej patrzymy na nasze porażki, cierpienia i niepowodzenia.
Niestety, ale życie to nie same piękne momenty ;)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od perspektywy, z jakiej patrzysz na to życie. Czasem nawet cierpienie może okazać się piękne i zbawienne.
UsuńZ nieba mi spadasz tym wpisem, akurat potrzebowałam przeczytania dziś czegoś takiego <3 Staram się ostatnio wsłuchiwać się w ten głos, nawet dwa razy wybrałam się ostatnio do kościoła po bardzo dłuuuugim czasie - szukam, błądzę, zadaję pytania - może to przyniesie ukojenie i zrozumienie pewnych spraw?
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że tym wpisem w choć minimalnym stopniu mogłam pomóc! <3 Z pewnością będę teraz poruszała na blogu znacznie więcej tematów odnośnie wiary i Boga, Jest tak wiele do powiedzenia! <3 Mam nadzieję, że znajdziesz odpowiedzi na zadawane przez Ciebie pytania <3
UsuńŚciskam Cię bardzo mocno Kasiu ! ;)
Bóg dał ludziom wolną wolę... gdzie ona ich prowadzi to już często kwestia osobistych wyborów. Dlatego najtrudniej zrozumieć cierpienie dzieci... bo cóż one mogą? Pamiętam jak dziś wizytę w hospicjum dla dzieci. Myślałam, że nie dam rady, że będę ryczeć. Ale wiesz? te dzieci mimo ogromnego cierpienia były tak pełne radości, miłości do świata. To były anioły... Wyszłam z budynku odmieniona. I wiesz? Teraz jak mi źle i wściekam się na cały świat. to wracam myślami do tamtych chwil. I one dają mi siłę.. te dzieci po niemal dwudziestu latach dają mi siłę! Każde cierpienie jest po coś.....
OdpowiedzUsuńŚwietnie, że wspominasz o wolnej woli! Bardzo często to właśnie ona prowadzi nas do rozczarowań, niepowodzeń i zagubienia- bardzo często wybieramy źle. To piękne co mówisz o dzieciach i jest to jeden z najcięższych tematów... tym samym to w nich dostrzegamy najszczerszą radość, bezwarunkową miłość, spokój wewnętrzny... Może właśnie dlatego, że dzieci doskonale czują miłość Boga i ufają mu bezgranicznie, niczym dzieci <3
UsuńBardzo drazliwy temat.
OdpowiedzUsuńDoskonale zdaję sobie z tego sprawę, ale własnie takie tematy warto poruszać! Takie, które odmieniają życie, skłaniają do głębokich refleksji, inspirują do spojrzenia na nasze życie z zupełnie innej perspektywy! <3
Usuńktoś kiedyś ładnie powiedział "życie nie jest ani lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest po prostu inne".
OdpowiedzUsuńZadałaś pytanie o które spierali i spierają się zapewne filozofowie nie tylko chrześcijańscy. Każdy tłumaczy to na swój sposób...
OdpowiedzUsuńA ja ściskam Cię mocno i przesyłam dobre myśli:D
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Tłumaczyć można na wiele sposobów, ale zdaje się, że przeżyć- tylko na jeden ;)
UsuńDziękuję bardzo ! Wspaniałego weekendu dla Ciebie Agnieszko ! ;)
Bardzo ciekawy wpis.
OdpowiedzUsuńJak każdy, mam za sobą złe i jeszcze gorsze momenty. Jednak uważam, że najgorsze co sami możemy sobie zafundować, to życie w ciągłym poczuciu cierpienia i niesprawiedliwości. Życie jest niesprawiedliwe, jednak cała siła polega na tym, aby jednak znajdować jego jasną stronę. Oraz to wsparcie, o którym wspominasz na końcu - niezależnie od wiary.
Pozdrawiam serdecznie!
To prawda, wszystko zależy od naszego spojrzenia na daną sytuację. Czasem to samom zdarzenie możemy widzieć w jak najczarniejszym scenariuszu, a czasem możemy dopatrzeć się w nim życiowej mądrości i sensu. Jakkolwiek dla mnie największym i najbardziej prawdziwym wsparciem jest właśnie Bóg. Wiara ma tutaj ogromne znaczenie, bo pozwala spojrzeć na cierpienie z zupełnie świeżej perspektywy.
UsuńPozdrawiam serdecznie ! ;)
Seria azjatycka mnie bardzo zaciekawiła :) Zdrowia dla szczeniaczka, jest piękny <3 Mi niestety tydzień temu zdechł bulek miał już swoje lata (8), ale dla mnie to ogromna przykrość :(
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro z powodu Twojego psa:( Wiem sama jak bardzo boli... ;(
UsuńDziękuję za ciepłe słowa ! <3