To tyle.
Żyję właśnie po
to.
Żeby obserwować
zmieniające się każdego dnia morze.
Żeby gapić się w
niebo i wyłapywać mój ulubiony odcień błękitu.
Żeby leżeć na
trawie i wdychać morską bryzę głęboko do płuc.
Żeby trzymać dłoń
ukochanej osoby.
Żyję właśnie po
to i nie trzeba mi absolutnie nic więcej.
Od zawsze choruję na perfekcjonizm. Chcę
osiągać szczyty, zaznaczać swoją obecność wielką wartością, pracować
bezustannie, dorównywać innym, wspinać się po szczeblach utartych schematów
życia. Chcę, aby wszystko, co dotknę, było perfekcyjne.
Od zawsze choruję na perfekcjonizm.
Porównuję się z innymi, zachodząc w głowę jak oni tak szybko osiągają
wyznaczone cele. Złoszczę się na siebie, że kolejny dzień zawaliłam i
przesiedziałam w pyjamie, zamiast wyjść na trening. Frustrują mnie konta
instagramowe, gdzie wszystkim „chce się” i naprawdę to robią! Gdzie nikt nie ma
złych dni, a motywacja to chleb powszedni. Mają ją ot tak sobie, zaraz po
wstaniu z łóżka i wypiciu kawy w idealnej filiżance na idealnym tle. Męczą mnie
przesadnie wyretuszowane zdjęcia i duszę się w tym ciasnym kwadraciku, na
którym pozostaje tak niewiele prawdziwego życia.
Od zawsze choruję na perfekcjonizm.
Oglądam kolorowe instagramowe kadry i przez chwilę wierzę, że są one
prawdziwe... Daję wciągnąć się w tą nowoczesną grę kolekcjonowania adoratorów,
przerabiania rzeczywistości, udawanej niedbałości, aby powstało piękne zdjęcie
typu flatlay.
Czuję złość na samą siebie, bo przecież
„wszyscy” osiągają szczyty, zaznaczają swoją obecność wielką wartością, pracują
bezustannie, dorównują innym i wspinają się po szczeblach utartych schematów
życia. Wszystko, czego dotkną jest perfekcyjne.
Znowu daję się nabrać.
A potem idę na plażę. W pobliskiej
restauracji zjadam obiad, który tragicznie wygląda na zdjęciu, ale za to w
moich ustach smakuje wybornie. Pobudzam zmysły mocną kawą i obserwuję
rozzłoszczone dzisiaj morze. Uważnie słucham J., który z ożywieniem opowiada mi
o jutrzejszych planach. Śmiejemy się z przebiegających obok nas psów i zupełnie
zapominamy i istnieniu telefonów. Następnie biegnę przed siebie, aby przywitać
się z falami i poobserwować z bliska spienione morze. Wsłuchuję się w rytm
natury. Kładę się na trawie i czuję jak całe napięcie uchodzi... W tym momencie
J. łapie mnie w kadrze, mówiąc dumnie, że właśnie zrobił kolejne zdjęcie, idealne do albumu. Idealne, bo prawdziwe. Nie retuszuję ich, nie udaję, nie
chcę obnosić się z niczym. Taka jestem. Takie jest moje życie. Nieidealne,
dlatego tak bardzo piękne.
To tyle.
Żyję właśnie po
to.
Żeby obserwować
zmieniające się każdego dnia morze.
Żeby gapić się w
niebo i wyłapywać mój ulubiony odcień błękitu.
Żeby leżeć na
trawie i wdychać morską bryzę głęboko do płuc.
Żeby trzymać dłoń
ukochanej osoby.
Żyję właśnie po
to i nie trzeba mi absolutnie nic więcej.
Żyję życiem
nieidealnym, dlatego jest ono tak perfekcyjne dla mnie.
I o to właśnie chodzi- o prawdziwość, o realność, o bycie tu i teraz a nie zamknięta w kwadratowym zdjęciu z hasztagami w tle....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Dokładnie... o prawdziwe, realne i piękne życie chodzi ;)
UsuńJak dawno nie byłam na plaży!
OdpowiedzUsuńCoś ważnego do nadrobienia! ;)
UsuńKochana, zawsze wydaje nam się, że trawa jest bardziej zielona u sąsiada.
OdpowiedzUsuńAle faktycznie w dobie IG i innych social mediów ciężko jest zachować tą normalność.
Ja mam zasadę, że jak coś mnie demotywuje, np jakieś konto, bo uważam, że jest za mało realne to po prostu przestaje je obserwować. Na prawdę. Najważniejsze jest nasze samopoczucie.
Mocno ściskam i do zobaczenia niedługo :)
W.
TO prawda. Również zaczęłabym być bardzo selektywna, jeśli chodzi o konta, które obserwuję. Coraz częściej też zwyczajnie odkładam telefon i zajmuję się moim Tu i Teraz ;)
UsuńŚciskam bardzo mocno i już nie mogę doczekać się naszego spotkania ! <3
Też jestem zdania, że człowiek jest stworzony do radości 😇
OdpowiedzUsuńJesteśmy zlepkiem tych właśnie pięknych momentów, a każdą towarzyszącą nam przy tym emocję warto w sobie pielęgnować;)
UsuńŚciskam mocno !