Tego dnia nie spieszyło mi się. Mknęłam
drogą krajową wzdłuż wybrzeża na nowo podziwiając znajome mi już widoki. Po
prawej stronie rozciągały się intensywnie zielone góry. Chmury rzucały na nie
fantazyjne cienie, przypominające wspinające się słonie i niezidentyfikowane
placki. Czubki domków nieśmiało wyglądały zza gór, jak gdyby bojąc się wychylać
przed szereg i zwracać na siebie szczególną uwagę. Zmieniłam piosenkę w
odtwarzaczu i z głośników popłynęło Let it be znanych The Beatles. Po lewej
stronie rozciągało się błyszczące od promieni słońca morze. Ten widok zachwyca
mnie bezustannie. Zachwyca mnie do tego stopnia, że zachodzę w głowię jak to
możliwe, że do tej pory nie spowodowałam jeszcze wypadku. Nie zliczę, ile razy
miałam ogromną ochotę zatrzymać auto na środku drogi i zapatrzeć się w
turkusowy bezkres morza... Z zamyśleń wyrywa mnie głośne Let it beeeee Let it
beeeee... i bez krępowania dołączam do The Beatles.
Tego dnia nie spieszyło mi się. Mknęłam
drogą krajową wzdłuż wybrzeża na nowo podziwiając znajome mi już widoki. Tym
razem moją uwagę wyjątkowo przykuli ludzie...
Dwie kobiety o włosach przyprószonych
elegancką siwizną, stały na chodniku rozmawiając i gestykulując z nieopisaną
gracją. Ich płócienne torby wyładowane były po brzegi produktami z supermarketu.
Zachciało mi się czegoś słodkiego, ale szybko pozbyłam się tej myśli, mijając
na drodze rowerzystę, który z ogromnym zapałem podjeżdżał pod górę. Kolejna
samotna kobieta, spacerująca z dwoma psami. Zaraz przy skrzyżowaniu spostrzegłam
otyłego mężczyznę, próbującego z trudem utrzymać tempo. Jego nogi zdawały się
poddawać, a ciało powoli opadało ku przodzie. Biegł za nim rottweiler.
Rozpoznałam ich! Para z sąsiedztwa wyjątkowo zapadła mi w pamięci. Mężczyzna ma
nieopisany smutek w oczach i nigdy nie wdaje się w pogawędkę z sąsiadami. Pies
natomiast jest agresywny i spięty.
-Wszyscy nosimy w sobie rozszarpane
serca- pomyślałam- Wszyscy jesteśmy złamani. Przez życiowe doświadczenia,
wspomnienia, upadki i niespełnione marzenia. Wszyscy nosimy w sobie rozszarpane
serca. Wszystkim nam wmówiono, że trzeba to ignorować. Przyklejać uśmiech do
twarzy, twierdzić, że to przecież nic takiego i nigdy nie poddawać się, zawsze
iść do przodu. Mówi się też, że należy sprawić, aby liczył się każdy dzień, a
ja powiem, że to nieprawda. Nie da się ruszyć naprzód z rozszarpanym sercem. Nie
da się udawać, że dziury i rany nie istnieją. Nie da się ignorować bólu. Czasem
dzień jest tak zwyczajnie do przeżycia. Do przepłakania, do zjedzenia miski
lodów, do uderzania pięścią w poduszkę, do wykrzyczenia całej złości, do
przytulania serca.
Może nie jesteś w miejscu, w którym
chciałaś być, może podjęłaś kilka złych decyzji, a gorzki smak konsekwencji
odbija się echem o Twoją teraźniejszość, może czujesz się zagubiona i nie wiesz
w którą stronę iść... Pozwól sobie zauważyć, że Twoje serce jest rozszarpane i
że to nic złego. Nie musisz udawać, przyklejać uśmiechu i wmawiać sobie, że to
nic takiego. To wielka rzecz! To Twoje serce! Zatroszcz się o nie, zawalcz!
Myślę sobie, że być może ten smutny pan
i zły pies również mają rozszarpane serca. Może tkwi w nich ogromny żal do
przeszłości i gorzka niemoc teraźniejszości. Może boją się czegoś lub zostali
bardzo głęboko zranieni. Może Ci wszyscy ludzie dookoła wychodzą z domu, żeby
zaopiekować się swoim rozszarpanym sercem. Jeżdżą na rowerze,
kontemplują,rozmawiają z psem, zaczepiają sąsiadkę lub stają się odludkami.
Może właśnie tego dnia zrobili ogromny krok i wyszli z domu, zmierzyli się z
samotnością, monotonią i zasiedzeniem się na starej kanapie. Ktoś z nich
wyciągnął rower, włożył buty do biegania lub pogapił się w niebo, przytulając
do serca każdą drgającą w nim emocję.
Wszyscy nosimy w sobie rozszarpane serca.
Pytanie tylko czy zapominamy o nich, czy staramy się je leczyć?
Owszem, proza życia potrafi skutecznie przypudrować rozszarpane serducha. Niby wszystko ok, ale gdy zrobimy mentalny demakijaż... nie wszyscy jednak mamy siłę aby to zrobić...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Pięknie napisałaś i tym samym zauważyłaś bardzo ważną i smutną rzecz- nie wszyscy mamy siłę, aby zrobić ten mentalny demakijaż, a powinniśmy! Tu chodzi o dobro nas samych, o nasze serducho i troskę o nie !
UsuńPozdrawiam ! ;)
Bardzo dobrze to się czyta. Masz talent :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! ;)
UsuńCzytając to utwierdzam się ponownie w jednej rzeczy. Aby przełamać lęki, ból czy inne negatywne emocje trzeba działać, ale w kierunku zmian jakie chcemy. Możemy się znieczulać rzeczywistością, ale i tak czujemy cały czas to coś, ten brakujący element w naszym wnętrzu. Szarpiemy się, szukając odpowiedzi. Gdyby mieć cel, który spaja wszystkie nasze czynności dnia codziennego, że każda chwila w życiu czemuś służy, stajemy się najszczęśliwsi na świecie. Nielicznym jest to odkryć, za szybko kapitulujemy , a może i nie> Nie wiem. Gdyby była recepta, prosta na nasze zmagania , ale nie ma, a może i jest? Dzięki za wpis
OdpowiedzUsuńJestem typem osoby, która wszystko trzyma w sobie bardzo długo. Z wierzchu zdaję się być pełna energii i uśmiechu, a w środku jest zupełnie inaczej. Złe rzeczy długo przepracowuję, sama, wewnątrz. I choć mam kilka sprawdzonych osób, którym ufam, dużo czasu mi zajmuje opowiedzenie im jak jest naprawdę. Chyba najpierw sama muszę dojrzeć do tego, by z kimś porozmawiać, by przyznać się, że nie jest ok. Ale gdy to w końcu zrobię, jestem na dobrej drodze, by pójść dalej. Wiele rzeczy przez to zajmuje mi sporo czasu zanim wrócę do "normalności", ale tak już mam. Ważne, żeby mimo wszystko w końcu ruszyć dalej.
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to pięknie to wszystko napisałaś!
piękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy i interesujący post. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuńPiekna stylizacja. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńJestem pewny na 100 procent że na ten blog będę wracał.Taki jestem.
OdpowiedzUsuń