31.10.2018

Październik pod lupą




       Trudno uwierzyć, że właśnie żegnamy październik, gdy za oknem śpiewają ptaki, a promienie słońca ogrzewają moje ciało, namawiając  do pozbycia się kolejnej warstwy sweterka. Pogoda rozpieszcza nas do tego stopnia, że zupełnie zatraciłam głowę i snuję mrzonki o wakacjach, letnich przygodach i pochłanianiu jak największej ilości książek na świeżym powietrzu. Przyznaję się bez bicia, że jeśli chodzi o bloga to kompletnie go zaniedbałam, a wszystko to spowodowane było małym bałaganem,który zupełnie niespodziewanie rozgościł się w moim życiu. Przyniósł ze sobą wiele wspaniałych duszyczek i przepiękne chwile spędzone z moimi najbliższymi w Hiszpanii. Tym samym zafundował mi również przeprowadzkę do Polski w przyspieszonym tempie i wiele męczących badań oraz spotkań z lekarzami. Nagle moje życie wywróciło się do góry nogami! Co wydarzyło się u mnie w tym miesiącu? Co wyjątkowo zainspirowało? Zapraszam na Październik pod lupą!






Zawodowo


       Z powodu mojego złego samopoczucia, a także niekończącego się problemu z cerą zmuszona byłam przejść przez szereg badań i nową dietę, z którą coraz bardziej zaczynam się przyjaźnić, nazywając ją moim „nowym lifestyle”, stąd też na cały październik zawiesiłam swoje działania i zdecydowanym krokiem wycofałam się ze świata modelingu przynajmniej na jakiś czas. Zdrowie jest najważniejsze i właśnie teraz nad tym pracuję!

 

Blogowo
 

       Sercem zawsze blisko miejsca, które wspólnie tutaj tworzymy! W tym miesiącu udało mi się stworzyć zaledwie pięć wpisów, a największą popularność zyskały sobie:









     Nawet nie wiecie jak bardzo jestem wdzięczna za każde Wasze słowo, wiadomość i odwiedziny tutaj na stronie. Moje serducho oblewa fala ciepła i miłości, gdy wielu z Was pisze do mnie na instagramie. Motywujemy się wzajemnie, snujemy życiowe refleksje i wymieniamy się swoimi poglądami. Coś niesamowitego móc tworzyć tak magiczny zakątek w świecie internetowym. Bo kto powiedział, że media społecznościowe to samo zło? Znalazłam tutaj tak wiele wspaniałych duszyczek! Co więcej, z niektórymi z nich miałam przyjemność spotkać się osobiście, co przy dzisiejszym pędzie uważam za swój osobisty sukces. Dziękuję, że jesteście! Dodajecie mi wiary, motywacji i jeszcze większej dawki uśmiechu. Postaram się odwdzięczyć Wam tym samym!







Sielankowo


       Ah! Gdyby nie zamieszanie wywołane medyczną stroną mojego października ten miesiąc byłby wyjątkowo sielankowy. Na początku miesiąca miałam przyjemność  gościć w Hiszpanii moich rodziców, a tym samym w magiczny sposób spędzić moje urodziny w obecności większości najbliższych memu sercu osób. Ubiegłe lata i bezustanne podróże zazwyczaj okradały mnie z tak hucznej formy świętowania. W tym roku nie narzekałam na brak rodziny, przyjaciół, tortów ani tez prezentów. To był wymarzony, jeden z najpiękniejszych dni października. Do dzisiaj łezka kręci mi się w oku na myśl o wszystkich ciepłych gestach i wiadomościach płynących ze wszystkich stron świata. Dziękuję! <3







       Poza tym w tym miesiącu na maksa poświęciłam się chwilom Tu i Teraz. Aby nie zwariować między strachem, niepewnością i oczekiwaniem umilałam sobie czas zanurzaniem się w książkowy świat, długimi spacerami z moim czworonogiem, odwiedzaniem klimatycznych kawiarenek i rodzinną sielanką, podczas której odkrywałam tajniki polskiej kuchni i nowe przepisy. W taki też sposób wyczarowałam samodzielnie sushi lub blok czekoladowy w wersji zdrowej, znaczy lepszej dla nas!







       Październik stał się dla mnie miesiącem refleksji, pogłębiania mojej wiary i przekładaniu jej na życie codziennie, gdzie spotykamy się z bólem, rozczarowaniem i strachem. Nigdy nie przypuszczałabym, że to, co przyjdzie tak nieoczekiwanie, krzyżując moje plany, może mieć tak piękny owoc. Uczę się ufać Bogu zawsze i wszędzie, bez względu na okoliczności. O tym też napisałam tekst, który możecie przeczytać tutaj (klik) Niezmiennie uniwersalny własnie w takich momentach pozwolił mi ujrzeć piękno minionego miesiąca. Piękno, które kryje się w tych małych z pozoru nieistotnych momentach. Dzięki temu kocham życie jeszcze bardziej!





Zakupowo

 

       Nie kusiło mnie sklepami, nową torebką czy sukienką must have. Totalnie nic nie przykuło mojej uwagi oprócz pięknych butów z perełkami, które mam nadzieję, że uratują mnie w jesienno-zimowym okresie. Poza tym udało mi się zrealizować urodzinową kartę podarunkową z Empik’a i kupić dwie książki. Z pewnością poświęcę im więcej uwagi tutaj na blogu, gdy tylko poznam je lepiej osobiście.

       Pozostałe nowości, które miałam przyjemność testować  (między innymi zestaw relaksacyjny z Rituals) to prezenty urodzinowe, które w tym roku przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Sami zresztą popatrzcie na to urocze różowe pudełko pełne kosmetycznych skarbów!






       W ostatnich dniach października udało mi się wreszcie upolować na moją wymarzoną suknię ślubną! Nieopisana radość i wzruszenie, ale... z większością szczegółów będziecie musieli poczekać aż do dnia mojego ślubu, którego już tak bardzo nie mogę się doczekać! 


4 najlepsze zdjęcia instagrama


       A oto najlepsze Waszym zdaniem ujęcia na instagramie, gdzie oczywiście Was zapraszam tutaj -> G_Pauli







Koniecznie opowiedzcie mi jak wyglądał Wasz październik!




Zauroczona polską złotą jesienią,
Paulina G Lifestyle








19.10.2018

Szczęście to Teraz i Tu, bez względu na okoliczności




       Gdy wsiadałam na pokład samolotu lecącego do Polski nie wiedziałam, czego właściwie mam się spodziewać. Ostatnio wpadałam tutaj w szybkie odwiedziny, większe, wyjątkowe okazje takie jak ślub brata czy święta Bożego Narodzenia. Zawsze w dłoni trzymałam bilet powrotny lub rozpisany plan na kolejne podróże i kontrakty. Tym razem było inaczej. Ciągnęłam za sobą ogromne dwie walizki, a moja podróż zdawała się kończyć właśnie w Polsce. Przede mną istniała dziwnie nieprzyjemna wizja spotkań z lekarzami, niegościnne poczekalnie, przerażające igły i paraliżująca myśl: Co dalej? 

       Po raz kolejny przekonałam się, że jeśli zawodzi zdrowie, zawodzi tak naprawdę bardzo wiele rzeczy. Nic nie jesteśmy w stanie zaplanować, a jedyne co nam pozostaje to podwinąć rękawy, unieść głowę do góry i z uśmiechem powiedzieć, że damy radę. Bo damy prawda?





       Wiesz, nie chciałam przylatywać do Polski. Pragnęłam zostać w słonecznej Hiszpanii. Pragnęłam każdego ranka budzić się u boku mężczyzny, którego kocham i który już wkrótce zostanie moim mężem. Pragnęłam codziennie odwiedzać morze i zatracać się w ruchu olbrzymich o tej porze roku fal. Pragnęłam tworzyć swoje życie i miejsce właśnie tam, tam gdzie zdawało się poprowadził mnie Pan Bóg. Do miejsca, które od ponad roku nazywam swoim domem, gdzie czuję, że nie mogłam wybrać lepiej, gdzie poznaję wyjątkowe osoby i wreszcie po tylu latach życia na walizkach osiedlam się w czterech ścianach, które z wielkim uczuciem nazywam domem. Po raz kolejny moje plany nie wypaliły i wiecie co? Byłam zła na Boga. Biłam pięściami w poduszki, wylewając przy tym łzy większe od grochu. Dlaczego teraz? Dlaczego nie mogę zostać? Dlaczego muszę się z  tym mierzyć? Dlaczego muszę wychodzić ze swojej  bezpiecznej strefy komfortu? Dlaczego znów muszę otwierać swoją walizkę i stawać przed czymś zupełnie mi nieznanym i paraliżującym ze strachu?

       Toczyłam wewnętrzną walkę z samą sobą. Trudno było mi pogodzić się  z czymś, czego zupełnie nie planowałam. Nie mogłam odnaleźć się w tej nowej dla mnie rzeczywistości. Przypominałam sobie jak to jest mieszkać z rodzicami, mówić wszędzie w języku polskim i próbowałam wdrążyć się w nowy tryb życia. Dni dziwnie ciągnęły się w nieskończoność, a mi w obliczu napływu medycznych wiadomości dotyczących mojego zdrowia coraz trudniej przychodziła modlitwa. Jak miałam modlić się? Dziękować Bogu za sytuacje, w której zupełnie nie odnajduję się? Prosić o coś, czego nie do końca rozumiem? Utknęłam.    







Nie zawsze sprawy idą po naszej myśli. Czasem coś planujemy, a wszystko wymyka się nam spod kontroli. Walczymy, by rzeczy wróciły na tor, jaki im wyznaczył nasz umysł. Aż wreszcie przychodzi świadomość, że tak naprawdę nad niczym nie mamy kontroli. I to jest ten moment, który daje nam szansę, by odpuścić wewnętrzną walkę i zmagania. By zrobić miejsce dla tajemnicy i otworzyć się na magię. Może istnieje dla nas dużo lepszy plan niż ten stworzony przez nasz umysł?” – Agnieszka Maciąg



       Kolejne dni wypełniałam aktywnością. Czytałam tony książek, robiłam zakupy, spacerowałam po miasteczku, odkrywając nowe sklepy i budynki. Zabierałam swojego psa na piesze wędrówki po lesie i podziwiałam polską złotą jesień. W długie wieczory przeglądałam wielkie pudła z pamiątkami z dzieciństwa, śmiejąc się przy tym głośno z moją mamą. Zaczęłam doceniać walory polskiej kuchni, codzienny kontakt z najbliższymi i możliwość  poznania wyjątkowych osób. Nagle zrozumiałam, że nawet z pozoru czarne chmury można rozjaśnić słońcem. Nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dlaczego przychodzą one akurat w danym momencie naszego życia, jedyne co możemy zrobić to zaufać Panu, że to On nas prowadzi i nie opuści. Uwierzyć, że wszystko dzieje się po coś i starać się wyciągnąć jak najlepszą lekcje życia dla nas.      

       Dzisiaj siadam na kanapie i z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach obserwuję tańczący płomień świeczki. Z głośników dobiegają mnie dźwięki Hillsong, które zawsze koją moją duszę i zdaje się, że jeszcze bardziej kocham życie. Zachwycam się chłodnym wiatrem, który porusza spadające liście. Stąpam po jesiennej barwie dywanu, stworzonego przez łaskawą tego roku Panią Jesień. Drapię mojego psa za uchem, odprężając się jednocześnie i uśmiechając do słońca. Wieczorem śmieję się do ulatującej pary z moich ust i szczelniej otulam się płaszczem. Oglądam zdjęcia o zapachu lata zrobione jeszcze w zeszłym tygodniu i doceniam dar jaki otrzymałam. Małe wielkie rzeczy każdego dnia tylko przypominają mi jak wielkim darem jest życie. Nie potrzeba mi nic więcej. Wiem, że pieniądze nie zastąpią uczucia pustki, a kolejne sukcesy nie uczynią mojego życia pełniejszym. Prawdziwe szczęście to spokój ducha w trakcie pokonywania życiowych trudności, promienny uśmiech na twarzy przy piciu porannej kawy i błyszczące oczy, mówiące: „Szczęście to Teraz i Tu” bez względu na okoliczności.   





       Dzisiaj rozumiem wyjątkowo zadumę, strach i niepewność. Posmakowałam ich gorzkiego smaku i wiem jak wiele sił mogą odebrać. Może boisz się o swoje zdrowie, być może drżysz o swoje dziecko, zagubiłaś rytm swojego życia i nie wiesz co dalej. Dzisiaj jestem z Tobą. Obejmuję Cię przyjacielskim ramieniem i mam dla Ciebie wiadomość: Nie jesteś sama. ON nad Tobą czuwa. Wszystko będzie dobrze! Uśmiechnij się!



Ściskam,
Wasza Paulina G Lifestyle








13.10.2018

Kampania AW18 dla hiszpańskiej marki Mi&Co



        Na pokazanie Wam efektów tej sesji zdjęciowej czekałam bardzo długo! Wreszcie cała kampania ujrzała światło dzienne, a ja mogę podzielić się z Wami relacją z dnia, w którym  całą drużyną pracowaliśmy nad nowym projektem. Gotowi? Zapraszam!






      Marka Mi&Co powstała w 2009 r. w Barcelonie i bardzo szybko podbiła serca miłośniczek slow life, które podejrzewam, że w tych latach nie było jeszcze aż tak popularne. Na przestrzeni kilku lat Mi&Co zdobyło sobie ogromne uznanie wśród klientek, a pierwotna kolekcja swetrów i sukienek rozrosła się nawet do bikini i plażowych ubrań. Miałam również przyjemność pracować nad letnią kolekcją i zapewniam, że zarówno jakość, jak i wzory są fenomenalne! Z pewnością pokażę Wam również plażową sesję zdjęciową, ale na nią wszyscy musimy poczekać do kolejnego lata. Patrząc na pogodę za oknem raczej większość z nas ma ochotę na wtulenie się w kaszmirowe swetry i ciepłe płaszcze. Zobaczcie kilka inspiracji!







  Czym urzeka Mi&Co?


       Naturalność. Proste i wygodne kroje. Świetna jakość materiałów i serce włożone przy pracy nad każdym szczegółem. Miałam okazję osobiście poznać osoby, które czuwają nad całą produkcją i są to ludzie tak życzliwi, lojalni i pełni pasji, że nie sposób, aby coś poszło nie tak.

       Jeśli główną, rozpoznawalną cechą marki jest naturalność, sesja zdjęciowa również musiała przebiegać właśnie w takim klimacie. Już od wczesnego ranka Laila- wspaniała makijażystka czuwała nad moim makijażem i włosami. Cały look utrzymywany był w naturalnym charakterze. Uwielbiam takie wersje, bo czuję się sobą. Nie muszę wtedy nikogo udawać tylko zająć się pokazaniem kolekcji w jak najlepszy sposób. Pomagała mi Rachel, czyli fotograf, która starała się złapać najbardziej naturalne momenty. Przyznaję szczerze, że tego dnia zupełnie nie czułam, że muszę pozować czy wdzięczyć się do kamery. Między kolejnymi ujęciami żartowaliśmy, opowiadaliśmy sobie zabawne historie i poznawaliśmy się coraz bliżej. Wspólnie urządzaliśmy burzę mózgów i pod czujnym okiem projektantki zmienialiśmy lokalizację, tworzyliśmy hamak, a ja mogłam nawet zajadać się słodką muffinką podczas zdjęć. Zero pozowania!







      Tego dnia wyjątkowo wczułam się w klimat sesji zdjęciowej i kolekcji. Wreszcie co może być mi bardziej bliskie, niż przytulne wnętrza, wtulanie się w ciepłe swetry i szeroki, nieudawany uśmiech, wypływający z głębi mojej duszy.

       Jak podobają się Wam efekty sesji zdjęciowej? Jeśli któryś z produktów urzekł Was wyjątkowo to zapraszam na oficjalną stronę internetową Mi&Co tutaj link (klik)










Ściskam jesiennie, 
Paulina G Lifestyle



8.10.2018

Dasz radę! ON czuwa




       Otworzyłam drzwi do mieszkania i uderzyła mnie przerażająca cisza. Nikt nie biegł pokazać mi nowego zdjęcia i złapanej na nim wysokiej fali. Nikt nie pytał czy chcę kawę, czy może coś słodkiego na ząb, chociaż oczywiście kofeina w pakiecie z ciachem lub czekoladą, nawet jeśli nie jest zalecana przez miłośników zdrowego odżywiania, jest najlepszym połączeniem i kusi zawsze. Naczynia stały równiutko poustawiane w szafce, a cała kuchnia lśniła. Uśmiechnęłam się na myśl gości, którzy kilka godzin temu spakowali swoje małe walizki i wyruszyli na spotkanie z zimną Polską. Brak ich obecności był dziwnie spokojny, a tym samym rozdzierająco smutny. Kolejne miesiące nie będę słyszała śmiechów, na dźwięk który szczerzę się jak kilkuletnia dziewczynka. Nie będę krzyczała do mamy z łazienki, czy chce mój podkład i czy zakłada eleganckie sandały czy może coś sportowego. Kolejne miesiące zapomnę na chwilę o polskich zwyczajach, polskiej tradycji, polskich regułach i polskim stylu życiu. Tym samym poczułam spokój. Dziwną wolność, która nie musi definiować do którego kraju należę, w jakim języku mówię i jakie tradycje kultywuję. Słodka beztroska i dzika nie przynależność do niczego. Mogę być Hiszpanką, Azjatką, Polką lub Amerykanką. Mogę mówić w trzech językach na raz. Co za szczęście i wolność!

       Potem zaczyna mi nagle brakować polskiego jedzenia, polskich świąt Bożego Narodzenia, polskiego pisanego języka, który jest dla mnie jak balsam dla duszy. Zaczyna brakować mi chłodnej, przytulnej jesieni  i kosmetyków polskich producentów.







       Na spotkanie przerażającej ciszy w moim mieszkaniu otwieram przeglądarkę i kupuję bilet. Ten do zimnej Polski, którą zawsze ogrzewają serca moich najbliższych. Ten, który staje się długo wyczekiwaną podróżą i nadzieją na realizację nowych marzeń i planów. Lecę do Polski już za miesiąc!


       W lodówce jeszcze stoi mój urodzinowy tort, na stoliku leżą urocze czekoladki, a na podłodze stoją torebki pełne prezentów. Wspominam raz jeszcze wszystkie uściski, szczere życzenia i głośne śmiechy przy wspólnym odkrywaniu hiszpańskich zakątków z moją rodziną. Dziękuję, że tego dnia byliście ze mną. Dziękuję za wszystkie wiadomości, ciepłe słowa i uścisk- nawet ten wirtualny. Dziękuję, że jesteście!






       Dzisiejszy wpis jest tak bardzo egoistyczny, tak chaotyczny i nieposkładany w całość. Zupełnie jak moje myśli, które krążą dookoła tak wielu spraw. Roztkliwiam się nad pięknem świata i drżę na myśl o niewykorzystanych szansach. I gdy bezradnie rozkładam ręce i pytam co robić do głowy przychodzi mi tylko jedno rozwiązanie: Módl się i obejrzyj sobie film. 

       Jeśli z jakiegoś powodu jest Ci smutno, boisz się tak jak ja lub nie wiesz co dalej... Usiądź w wygodnym fotelu, przykryj się kocem, zamknij swoje oczy i zacznij się modlić. Wyrzuć z siebie wszystko, opowiedz Bogu o tym co Cię martwi, wypłacz to, co Cię rani, poproś Go, żeby towarzyszył Ci w dalszej wędrówce. Zapewniam, że On Cię wysłucha, nie opuści Cię.

      Potem sięgnij po miskę popcornu i obejrzyj jedną z najlepszych komedii, śmiej się do łez i pozwól, żeby leczyły one wszystkie rany i niepewności dzisiejszego dnia. Dasz radę!


ON czuwa.









Spokojnego poniedziałku,
Ściskam, Wasza Paulina G Lifestyle





4.10.2018

Moje 24 urodzinowe fakty



      Mało kiedy świętuję hucznie swoje urodziny. Zazwyczaj staram się jakoś ten fakt zatuszować, uznać za mało istotny i na porządku dziennym przejść do planów dnia codziennego. W tym jednak roku uznałam, że przecież urodziny są raz do roku, że przecież jako miłośniczka życia powinnam to życie celebrować, a czy nie ma lepszej okazji ku temu niż świętowanie własnych urodzin?


       Dwadzieścia cztery lata temu przyszłam na świat. Urodziłam się... długa i z czarną czupryną.  Ciężko było zaliczyć mnie do grona pięknych, słodkich i tłuściutkich bobasków,ale to zupełnie nie przeszkodziło mi w celebrowaniu życia. Oto jestem! W związku z tym chciałam podzielić się z Wami kilkoma faktami o mnie. Zupełnie na luzie, swobodnie. Ciekawi?






      1. Uwielbiam kawę koniecznie z mlekiem i koniecznie bez cukru. Uwielbiam długi rytuał picia kawy, filiżanki i głębokie kubki. Przy pobudzającym aromacie nie może zabraknąć czegoś słodkiego na ząb. Jednak dla przekory nie znoszę cukru w środku napoju.

   2.  Nigdy nie jest mi za gorąco. Gdy każdy Hiszpan rozpływa się przy 40 stopniach ja czuję się jak ryba w wodzie. Moje ciało nie odczuwa gorąca przez co temperatury w krajach tropikalnych zupełnie mi nie przeszkadzają.


 3. Kocham książki i powoli, bardzo powoli piszę swoją własną.






 4. Sprzątanie domu relaksuje mnie. Ok myślcie, że zwariowałam, ale odpoczywam, uspokajam się,  a mój humor poprawia się, gdy odkurzam, czyszczę, poleruję i ustawiam pod linijkę.  


   5. Jestem miłośnikiem ciszy. Bardzo cenię sobie spokój, nie lubię głośnej muzyki, głośnych ludzi i żadnych głośnych dźwięków. Można ze mną w sumie zwariować tak na dłuższą metę.


 6. Nie mam przyjaciół. Serio. Mam totalne anty przyjacielskie zdolności do poznawania ludzi i pogłębiania relacji.


    7. Płaczę podczas oglądania większości filmów. Wyobrażam sobie ciąg dalszy historii bohaterów, dopisuję inne zakończenia, oczywiście te szczęśliwsze lub rozczulam się i przeżywam razem z bohaterami.  







   8. Jestem modelką, ale kompletnie nie interesuję się modą. Nie wiem co jest obecnie modne, co jest na wybiegach mody i co z czym powinno się łączyć. Noszę to, co podoba mi się, jest klasyczne, praktyczne i wygodne.



   9.  Jako zbuntowana nastolatka przysięgałam, że nigdy nie wyjdę za mąż. W tym roku przyjęłam oświadczyny mojej drugiej połówki i wspólnie organizujemy wesele. Tak, tak, love is in the air.


  10. W ciągu ostatniego roku prowadziłam ponad 100 różnych aut. Nie, nie czyni mnie to dobrego kierowcy- nadal nie umiem parkować.


  11. Szalenie uwielbiam  odgłos szeleszczących papierów, otwieranych pudełek i rozrywanego papieru. Przepadam zupełnie w małych paczuszkach i papierowych opakowaniach. Oh, jaka szkoda, że nie jestem influecnerką , a listonosz nie przynosi mi paczuszek do otwarcia każdego dnia. Omija mnie tyle dobrej zabawy!


 12. Od ludzi oczekuję głębokich rozmów i tematów poruszanych z głębi serca. Doskonale wiem, że bardzo rzadko zdarza się to szczególnie przy poznawaniu nowych osób. W razie wątpliwości patrz punkt 6. Jestem totalnie aspołeczna.






   13. Od ponad roku mieszkam 1.5 km od morza i nadal boję się, że przy największej burzy fale dotrą do mojego domu.


   14.  Nie znoszę zatłoczonych miejsc, ale jedyny koncert, na który chciałabym pójść to Ed Sheeran i Hillsong.


  15.  W moim codziennym życiu bardzo często mówię w trzech językach w tym samym czasie. Mieszam hiszpański, angielski i polski.

   16.  Zupełnie nie czuję się komfortowo, gdy rozmawiam z kimś obcym po polsku. Denerwuję się i zapominam słów. Rozmowa po angielsku przychodzi mi z większą łatwością, czuję się bardziej wyluzowana. Natomiast uwielbiam czytać i pisać po polsku. Tylko po polsku.





  17. Jestem chrześcijanką, a moje życie zostało odmienione przez Jezusa. Jak? Z przyjemnością opowiem Ci na kawie lub w wiadomości e-mail. Napisz do mnie 94paulusgluszek@gmail.com  


  18. Nigdy nie mam ochoty na winogrono, ale gdy już je kupię zajadam kilogramami jak chipsy.

 19. Prowadzę swój dziennik wdzięczności. Codziennie wyłapuję najpiękniejszy moment minionego dnia. Coś co szczególnie mnie dotknęło, poruszyło, ucieszyło i zafascynowało. Praktykuję tą metodę od prawie dwóch lat i jest to mój osobisty przepis na szczęście. Możesz przeczytać o nim tutaj w poście Czy istnieje recepta na szczęście? (tutaj klik)

 20.  Kocham ciągnące się w nieskończoność śniadania i rytuał picia kawy.

  21. Żaby są dla mnie najbardziej odrażającymi istotami na tej kuli ziemskiej. Żadne pająki, karaluchy, a nawet myszy- żaby. Ugh !

 22. Nie mogę zasnąć, dopóki nie sprawdzę czy drzwi wejściowe są zamknięte na klucz, a drzwi od sypialni muszą być zamknięte w 75%. Tak wiecie, maniacko uchylone ;D





  23.   Tworząc to miejsce w sieci, czytając Wasze komentarze i pisząc dla Was mam głębokie nadzieje, że kiedyś uda nam się spotkać na kawie i na pogaduszkach.


      24. Powyższe fakty uświadomiły mi, że stale poznaje siebie, a mój apetyt na życie wzrasta.



       Teraz Twoja kolej! Podziel się ze mną faktami o Tobie !




Tulę ciepło,
Urodzinowa Paulina G Lifestyle