Uwielbiam podsumowania. Fascynują mnie
głębokie analizy, zmiany i następstwa kolejnych witanych przez nas lat.
Myślę,że każdy z nas potrzebuje chwili na zatrzymanie się i sprawdzenie przy
jakim drogowskazie życia znajduje się obecnie. Dokąd zmierza i jaką drogę
przeszedł do tej pory. Dla mnie jest to możliwość przyjrzenia się mojemu życiu
tak naprawdę z bliska. Mogę z uśmiechem na twarzy wrócić wspomnieniami do tych
najcieplejszych wydarzeń minionego roku, poklepać się po plecach, myśląc o
porażkach i pogratulować sobie zdobytych szczytów. Podsumowanie roku pozwala mi
świeżej spojrzeć na to, co mnie czeka, marzyć jeszcze odważniej i iść przez
życie z podniesioną głową. Przecież zawsze są nowe szanse, czyste kartki, które
tylko czekają aż zapiszemy je prozą życia.
Dzisiaj, zaprzyjaźniona już z nowym
rokiem, wracam myślami do 2018 i pragnę podzielić się z Tobą lekcjami, jakie
nabyłam w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Weź w dłonie kubek gorącej herbaty,
nałóż sobie na talerzyk ciasto, które pewnie zostało po sylwestrowej imprezie i
wyrusz ze mną w podróż. Zachęcam Cię również do tego, abyś czytając moje podsumowanie roku przytuliła do serca swój 2018 r. To
takie ważne!
Styczeń
Styczeń był miesiącem wdzięczności. Kontynuowałam swój codzienny rytuał
wypisywania w kalendarzu najpiękniejszych chwil i mówiłam Dziękuję kilku rzeczom i
sytuacjom z danego dnia. Ta rutyna pozwoliła mi dostrzec i docenić to, co mam.
Jeszcze bardziej pokochałam małe wielkie rzeczy codziennego dnia.
To jest prawdziwa
wdzięczność! Ta, która roztapia moje serce na myśl, jak wielką jestem
szczęściarą, że mogę pić kawę w przepięknej kawiarence. Gdy ciężkie krople
deszczu spadają mi na twarz, a ja o czwartej rano muszę iść do pracy. Dzięki
wdzięczności idę w podskokach, bo przecież jak wspaniale, że tą pracę mam! To
ciepłe uczucie, gdy na błękitnym niebie widzę szybującego ptaka i zdaję sobie
sprawę, że na tą chwile nic mi więcej nie potrzeba. Wdzięczność, gdy po
tragicznym dniu mogę wypłakać się w ramię ukochanego, a wypadek może wyjść mi
na dobre, bo będę miała czas na błogie lenistwo w domu.
To właśnie w tym miesiącu rozpoczęła się
moja przygoda z Portugalią. Odkryłam miasteczko Guimaraes, które do dzisiaj jest
moim najczęstszym kierunkiem podroży.
Luty
Był dla mnie miesiącem pełnym rozważań na temat wiary,
religii i chrześcijaństwa. W świecie online poznałam Kubę, który
zainspirował mnie do coraz głośniejszego mówienia o Bogu i o mojej wierze.
Dzięki temu pojawiło się kilka tekstów o tematyce chrześcijaństwa, które do
dzisiaj cieszą się dużą popularnością ( tutaj i tutaj ) Tym samym odnalazłam również w Barcelonie wspaniałą wspólnotę, do
której należę do dzisiaj.
Marzec
Pamiętam mnóstwo pracy i mnóstwo
wypitych kaw. Pamiętam jak pierwsze ciepłe promienie słońca budziły mnie do
życia, namawiały do długich spacerów, do
życia i do porzucenia projektów chociaż na chwilę. Większą część miesiąca
spędziłam w portugalskim Guimaraes i tym razem udało nam się połączyć razem z
J. pracę i życie osobiste. Wspólnie poznawaliśmy miasteczko, a w długie nadal zimowe wieczory
czytaliśmy książki i oglądaliśmy filmy.
Przeniosłam
się w czasie! Spacerowałam między ciasnymi uliczkami, wsłuchiwałam się w stukot
moich butów o stare brukowe drogi i rozglądałam się uważnie dookoła. Co chwilę
krajobraz obdarowywał mnie bujną kolorystyką kamieniczek, uroczych restauracji
i lokalnych sklepików. Malutkie drzwi wejściowe do sklepów z pamiątkami i
aromat świec wydobywał się na plac tworząc jeszcze bardziej przytulną
atmosferę. Średniowieczna architektura zaskakiwała mnie z każdym krokiem.
Śmieszne budynki, które przyklejone do siebie znacznie różniły się wysokością i
stylem. Gwar i
muzyka dobiegająca z barów dopełniała magicznej i sielskiej atmosfery starego
miasteczka. Nie mogłam odmówić sobie filiżanki parzonej kawy. Czas zwolnił, zatrzymał się.
Kwiecień
Wypełniony
miłością, spokojem i radością. To właśnie wtedy wybraliśmy z J. miejsc,
gdzie już w tym roku powiemy sobie TAK. Odwiedziłam rodzinę i Polskę, gdzie
napawałam się świeżym wiosennym powietrzem, podziwiałam kwitnące magnolie i
zatrzymywałam wskazówki zegara za pomocą głośnego śmiechu, wypitych kaw z
przyjaciółmi i uścisków bliskich memu sercu ludziom.
Siedzę
na kanapie rodzinnego domu. Wdycham głęboko polską wiosnę, wpadającą do pokoju
przez otwarte drzwi balkonowe, słyszę znajome odgłosy z kuchni i chrapanie psa.
Czuję się tak błogo i spokojnie. Świat zatrzymuje się na kilka dni. Zapominam o
bieżących sprawach, czekających projektach, pracy, castingach i obowiązkach na
kolejny tydzień. Zupełnie nie przejmuję się systematycznym przestrzeganiem
treningów, diety, kształtowania warsztatu pisarza czy tworzeniu portfolio.
Marzę, aby dzień stał się dłuższy, a noc nigdy nie nadeszła. Chcę zatrzymać ten
czas. Moją mamę krzątającą się w kuchni, R. zapowiadającego danie
popisowe szefa. Podjadającego brata z łobuzerskim uśmiechem, perlisty śmiech
mojej przyszłej bratowej i bawiące się na dywanie psy. Pragnę umieścić ich
wszystkich w jednym kadrze, razem z zapachami, odgłosami i tym ciepłym „czymś”
rozlewającym się po moim sercu.
Maj
Gdy wszystko kwitło i budziło się do życia, ja zdawało się, że zatrzymałam się w czasie. Utknęłam z
blogiem, utknęłam z tworzeniem online, utknęłam życiowo. Był to dla mnie ciężki
okres. Mój narzeczony miał wypadek i poważny paraliż ramienia oraz dłoni. Umysł
podsuwał mi czarne scenariusze, a serce łomotało z przerażenia coraz mocniej. To doświadczenie pozwoliło mi jeszcze
bardziej zbliżyć się do Boga. Zaufałam Mu i po raz kolejny przekonałam się,
że „Wszystko mogę w tym, który mnie
umacnia.” Kilka miesięcy później oboje z J. mogliśmy cieszyć się jego
zdrowiem i lepszą kondycją.
Mój
chłopak kilka miesięcy temu zwichnął sobie ramię. Zwichnął je tak drastycznie,
że lekarze nie dawali szans na to, że kiedykolwiek nerw zregeneruje się na
tyle, aby J. ruszał swobodnie dłonią. Prawą dłonią. Tą, którą wykonywał
codzienne czynności i chodził do pracy. Tą, która zapewniała mu poczucie męstwa
i odpowiedzialności za przyszłą rodzinę. Każdego dnia patrzyłam na gasnące
iskry w oczach i trwogę na jego twarzy.Wiesz co wtedy robiłam? Przejęłam jego
obowiązki, pomagałam jak mogłam, a w wolnych chwilach oglądaliśmy razem filmy i
spacerowaliśmy. Gdy on odbywał swoją rehabilitację i walczył o kolejne
drgnięcie ręką, ja biegałam i uprawiałam sport. Musiałam robić coś, żeby nie
zwariować. Sama bałam się jak nigdy dotąd. I wiesz co? Uśmiechałam się.
Z wiernością do Boga modliłam się i nadal krzyczałam, że kocham życie, bo
ono jest krętą drogą. Drogą, gdzie pojawiają się problemy, tragedie i choroby.
Akceptuję to w pełni. Wiem, że życie przynosi te ciężkie, ale tym samym te
magiczne momenty, a to ja wybieram, które mocniej odciskają się w moim sercu i
działaniach. Akceptuję, że życie to nie tylko bajkowa sielanka i
spełnianie marzeń. Akceptuję, że życie przynosi również ból, cierpienie i
rozczarowanie. Akceptuję to i z pełną świadomością mówię, że kocham
życie.
Czerwiec
Wraz z wysypem czereśni i coraz późniejszych zachodów słońca nauczyłam się odpuszczać. Wsłuchiwałam
się w swój organizm i dawałam mu odpocząć, gdy tylko tego potrzebował. Powoli
eliminowałam swój perfekcjonizm, który wkradał się w każdą dziedzinę mojego
życia i zabierał mi radość. Wyluzowałam.
Wstawałam późno, spacerowałam brzegiem plaży, czytałam książki i oglądałam
seriale. Pod koniec miesiąca moje ciało odwdzięczyło mi się dawką energii i
porcją świeżych inspiracji. To właśnie wtedy rozpoczęłam pracę nad wstępnym
szkicem mojej książki.
Lubię kończyć jeść swoje śniadanie prawie że w porze obiadowej, lubię
jeszcze przed obiadem skoczyć na plażę. Lubię oddalić się od zgiełku miast,
żeby nacieszyć się spokojem natury. Odpocząć od nadmiaru świateł, reklam,
produktów. Lubię odciąć się na jakiś czas od świata. Tak zwyczajnie nie
umalować się i nie myśleć czy odpowiednio dopasowałam bluzkę do spodenek. Z
zawadiackim uśmiechem wskoczyć w japonki, związać włosy w dziwną palmę na
czubku głowy i z przetartą już ze starości ulubioną torbą wyjść na spacer.
Błądzić po nieznanych mi dotąd uliczkach wybrzeża, obserwować sąsiadów, śmiać
się do zielonych papug, próbując zrobić im zdjęcie. Po czym wyłączyć telefon.
Na kilka godzin, na kilka dni najlepiej!
Zawodowo odniosłam sukces!
Udało mi się zrealizować drugą z kolei kampanię dla hiszpańskiej marki
Mi&Co.
Lipiec
Większą część miesiąca mieszkałam w
Guimaraes w Portugalii i to właśnie tam uczyłam
się życia ze sobą. Pokonywałam lenistwo i troszczyłam się o samą siebie,
gotowałam dla siebie, zabierałam samą siebie do restauracji, na lody i na
długie spacery, podczas których poznawałam duszę Portugalii. Praktykowałam
sztukę Tu i Teraz i dałam pochłonąć się medytacji w modlitwie. To mnie
uskrzydliło.
W lipcu świętowaliśmy z J. naszą piątą
rocznicę związku. Moje myśli skupione były wokół pojęcia miłości i budowania związków.
W tym czasie pochłonęłam mnóstwo książek psychologicznych, odkryłam twórczość
Agnieszki Maciąg, a także stworzyłam wiele postów o związkach i miłości.
Wbiłam
swój wzrok w morskie fale, a przed oczami zaczęły przeskakiwać mi wspomnienia z
minionych pięciu lat. Roześmiane jasnobrązowe oczy, zaciskane dłonie przy
kolejnym lądowaniu samolotu, znajomy zapach i silne ramię, na którym opieram
swoją głowę. Przypominały mi się wspólnie gotowane obiady i poznawanie kuchni
kraju, w którym obecnie mieszkaliśmy, rzucanie się popcornem i wzajemne
motywowanie się do treningów. Niemalże poczułam kołaczące serce, motylki w
brzuchu i nogi z waty niczym nastolatka. Z dorosłą mądrością uśmiechnęłam się z
sentymentem do chwil wątpliwości, upadków i złych decyzji. Do wspomnień kiedy
oboje z J. kłóciliśmy się w dwóch różnych językach zupełnie nie
rozumiejąc się nawzajem. To tylko namiastka. Garstka wspomnień,
które wspólnie z J. udało nam się stworzyć w ciągu minionych pięciu lat.
Mogłabym wymieniać te magiczne chwile bez końca...
Sierpień
Pamiętam gorące noce i jeszcze bardziej
upalne dni. Pamiętam każdy dzień spędzony na plaży, hektolitry wypitej wody z
cytryną i koniecznie z kostkami lodu. Pamiętam spektakularne zachody słońca i
jedzenie kolacji na tarasie. Pamiętam iskierki w oczach, uśmiech, uczucie
spełnienia i zachwyt nad naturą. Pamiętam, że wcieliłam się na kilka dni w rolę
turystki i przewodniczki po Barcelonie i że po raz kolejny miłość triumfowała
w moim życiu. Tym razem na weselu mojego brata. Pamiętam zaskakującą kolejną kampanię
da marki 22paradise, której efekty ukażą się już w tym roku! Pamiętam ten miesiąc jak najpiękniejszy
film z wymarzonych wakacji. Pamiętam słony smak morza, splątane włosy i
opaloną skórę. Pamiętam głośny śmiech i przekonanie, że życie jest najpiękniejszym
darem.
Wrzesień
To był zdecydowanie miesiąc próbowania nowych rzeczy. Udało mi się spełnić jedno ze
swoich małych wielkich marzeń z Wish List To Do- na głębi morza skakałam do
wody z łódki. Pływałam z małymi, kolorowymi rybkami i krzyczałam z nadmiaru
emocji. Przez kilka dni opiekowaliśmy się również psem naszych przyjaciół i
zgodnie z J. stwierdziliśmy, że byłoby wspaniale wypełnić nasz dom i życie
obecnością czworonoga. We wrześniu świętowaliśmy również naszą pierwszą
rocznicę zaręczyn i już na poważnie i odpowiedzialnie zabraliśmy się za
organizację wesela.
Powiem natomiast, że okres narzeczeństwa to dla mnie
zmiana sposobu patrzenia na swojego partnera. W naszym odbiciu w lustrze nie
widzę już pary niedojrzałych nastolatków, podróżujących dookoła świata z jedną
walizką. Widzę dwoje ludzi, którzy zadecydowali się tworzyć jedność. Widzę
mężczyznę, z którym chcę spędzić resztę mojego życia. Widzę oczy, które chcę
rozumieć i kochać głębiej. Widzę ramiona, które chcę wspierać. Uśmiech, który
pragnę dzielić w najpiękniejszych momentach życia i łzy, które chcę wycierać,
gdy świat zdaje się być niesprawiedliwy. Oboje widzimy swoje serca.
Gotowe do kochania i do wzięcia za nie odpowiedzialności i tej właśnie.
Po raz kolejny spróbowałam nowych rzeczy
i poznałam Porto ( cała relacja z podróży tutaj )
Październik
Świętowałam swoje jedne z
najpiękniejszych urodzin ! W gronie rodziny i przyjaciół w iście letnim
klimacie na plaży. Odwiedziła mnie mama i razem z rodziną spędziliśmy piękny
tydzień. Słońce nadal mocno grzało nasze brązowe już skóry, a chłodna morska
woda zapraszała do kąpieli każdego dnia. Stworzyłam wtedy 24 urodzinowe fakty o
mnie i tym samym uświadomiłam sobie, że nadal tak niewiele wiem o sobie. To
zmotywowało mnie do prowadzenia codziennych zapisków w pamiętniku.Skrobię listy do swojej duszy, własnych
marzeń i emocji. Poznaję siebie!
Druga część miesiąca przyniosła ze sobą
wiele nieprzyjemnych niespodzianek. Moje alarmujące złe samopoczucie zmusiło
mnie na rzucenie pracy i pobyt przez wiele tygodni w Polsce, gdzie
przechodziłam przez szereg badań i analiz. To własnie wtedy zaczęłam pracować
nad zmianą swoich nawyków i całkowicie wykluczyłam cukier ze swojej diety.
Między walką o lepsze samopoczucie, a piękną polską jesienią starałam się
wycisnąć jak najwięcej z czasu spędzonego w Polsce.
Listopad
Dłużył się niemiłosiernie. Byłam zmęczona
ciągłymi badaniami, niepewnością i nowym stylem życia, jaki narzucili mi
lekarze. Listopadowe wieczory i brak słońca nie pomagały. Tęskniłam za
Hiszpanią, za ciepłem i za moim życiem.Czułam się dziwnie zawieszona i po raz
kolejny z pomocą przyszedł mi Bóg. Ponownie swoją wiarę, nadzieję i miłość
odnalazłam w kościele Life Church w Warszawie. Chłonęłam każdą spędzoną tam
godzinę, a moja dusza wypełniała się nadzieją. Kiełkowałam wierząc w to,że Pan
Bóg czuwa nade mną.To dodało mi skrzydeł. Mimo choroby nauczyłam się czerpać z życia garściami i jeszcze bardziej być Tu i
Teraz.
Listopad to dla mnie dźwięk
głośnego śmiechu, który wypełniał ściany domu rodzinnego. To wypite kawy w
mojej ulubionej kawiarence, to spacery z psem i rozmowy do późna z mamą. To
wspólne zakupy i czytanie książek. To
nauka, że moje życie jest w rękach Boga i jest to najbezpieczniejsze miejsce,
jakie mogłabym sobie wyobrazić!
Grudzień
Mój dom w tym miesiącu wywrócił się do
góry nogami. Rozpoczęłam na dobre swój nowy styl życia, a tym samym współpracę
z jedną z najwspanialszych dietetyczek, która pomaga mi posklejać mój organizm
w całość. Na nowo uczę się gotować, wynajduję odpowiednie dla mnie składniki, a
medycyna holistyczna oraz książki o tematyce zdrowia i jedzenia, które leczy
stały się moją codzienną dawką lekcji i motywacji.
Mój dom wypełnił się także ciepłem i
przytulną atmosferą, a wszystko to za sprawą pojawienia się nowego członka w
naszej rodzinie. Z pewnością poznaliście już Kobi, a jeśli nie to koniecznie
teraz przywitajcie się z nim i zapamiętajcie go dobrze, bo to właśnie ta kulka
zawładnęła ostatnio moim instagramem. Kobi od razu podbił moje serce. Jego
obecność w domu, mokry nosek i chrapanie w nocy stało się moim lekiem, moją
ucieczką, radością i nadzieją. Równie dobrze mogłabym nazwać go Hope. Odmienił
moje życie!
Spędziłam jedną z najpiękniejszych nocy
sylwestrowych! Pożegnałam to, co stare i ofiarowałam to, co nowe i nieznane w
ręce Boga. Północ przekroczyłam na wspólnej modlitwie z najbliższymi, wierząc,
że nowy rok będzie dla mnie wielką niespodzianką, czasem pełnym wiary, miłości
i nadziei.
To był ciężki, ale i wspaniały rok.
Dał mi wiele doświadczeń i drogocennych lekcji. Wypełnił miesiące uśmiechem,
zachwytem nad życiem i momentami, które na pewno zostaną w moim sercu na
zawsze. Z nową iskierką nadziei w sercu zapisuję nowe strony powieści 2019 r. To
będzie dobry rok!
Tobie również życzę wspaniałego
roku. Nie tego bez problemów i ciężkich momentów, bo one z pewnością nadejdą,
ale tego z ogromną dawką siły i motywacji dla Ciebie. Abyś mogła pokonywać
wszystkie przeciwności losu, aby w Twoim sercu zagościła miłość i przebaczenie,
a dziecięcy zachwyt nad światem i życiem
wypełnił Twoje serce i pozwolił Ci radować się każdą z pozoru najmniejszą
chwilą.
Ściskam bardzo mocno,
Paulina G
Lifestyle
Świetny wpis 2018 to był wspaniały rok :) Nowy rok zapowiada się wspaniale moim postanowieniem jest ukończyć szkolenia sprzedażowe pójść do nowej pracy i rozpocząć nowy rozdział w moim życiu.
OdpowiedzUsuńDuże i poważne postanowienia noworoczne ;)
UsuńŻyczę powodzenia! ;)
W takim razie życzę Wam obojgu zdrowia, bo gdy będziecie zdrowi na pewno dacie sobie ze wszystkim radę :D
OdpowiedzUsuńZ pewnością ;D Dziękujemy ;)
UsuńBardzo przyjemnie mi sie czytało. Rok 2018 widać, że przyniósł Ci nie tylko te dobre momenty, ale tak jak piszesz one i tak nadejdą. Trzeba po prostu być silnym i sobie z nimi poradzić. Tym bardziej podziwiam za oddanie się Bogu i wiarę w niego. Poprzedni rok był dobry, wierzę, że 2019 też taki będzie.
OdpowiedzUsuńWszysykiego Najlepszego na nowy rok!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Tobie również ! ;)
UsuńDuchowo ten rok zdecydowanie na plus :) Oby stan zdrowia sie poprawil i rok 2019 byl jeszcze lepszy :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie na plus, chociaż nadal chcę pracować nad tym i kształtować bardziej tą duchową stronę mnie samej ;)
UsuńDziękuję bardzo ! ;*
Widzę, że miałaś niezwykle intensywny rok- ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Każdy miesiąc przyniósł mi piękną, drogocenną lekcję <3
UsuńGdybym jednym słowem miała podsumować swój rok 2018, określiłabym go dobrym, po prostu :)
OdpowiedzUsuńW tym roku moim postanowieniem jest prowadzić dzienniczek wdzięczności. Kiedyś wypisywałam na karteczce jedną pozytywną rzecz, jaka mnie w danym dniu spotkała i wrzucałam tę karteczkę do słoika. Fajny pomysł, ale trochę niepraktyczny. Tym razem stawiam na notesik!
Dobry był ten rok. Dla Ciebie, dla Was! Nie wiedziałam, gdzieś mi wcześniej umknęło, że Twój ukochany miał wypadek! Bardzo mi przykro, ale jednocześnie cieszę się, że wszystko skończyło się dobrze. Takie szczęście w nieszczęściu.
Cudownie się czyta o tym, jak z miesiąca na miesiąc pogłębiałaś swoją wiarę, coraz bardziej wsłuchiwałaś się w siebie, stawałaś się bardziej realistyczna, prawdziwa, spokojna i pewna swego. Oby kolejny rok był dla Ciebie jeszcze lepszy ♥
Fantastycznie! Prowadzę taki dziennik wdzięczności już trzeci rok i mogę powiedzieć, że ta zdaje się mała rutyna, zmienia życie i spojrzenie na świat! Zaczęłam doceniać więcej, widzieć wszystko w jaśniejszych barwach i szybciej znajduję wyjście ze złych sytuacji. Koniecznie, koniecznie prowadź taki dziennik, to świetna sprawa! <3
UsuńJeśli chodzi o mój rok to tak...był Dobry. Przyniósł wiele zawirowań, ale dzięki Bogu potrafiłam przekształcić je w drogocenne lekcje ;) Dziękuję w imieniu swoim jak i mojego narzeczonego za troskę i ciepłe słowa <3 Mamy się już o wiele lepiej ;*
Super to napisałaś lekko , dobrze się czyta myślę ,że każdy z nas ma swoje własne podsumowanie roku piękne zdjęcia ciekawy wpis lubię tu zaglądać. Szczęśliwego nowego roku zdrówka uśmiechu i wszystkiego co najlepsze pozdrawiam Aga.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie ! ;)
UsuńTakie podsumowania są naprawdę dobre! Niekoniecznie muszą być one akurat w okresie nowego roku, ale warto raz na jakiś czas usiąść i przeanalizować ostatnie miesiące, nasze cele i marzenia ;)
Pozdrawiam ciepło!
Bardzo lubię Twoje lekkie pióro, cudownie się to czyta :) Piękne podsumowanie, jedno z tych piękniejszych! Widać, że rok 2018 był dla Ciebie rokiem wielu przemyśleń i rzekłabym - odkrywania siebie? :) To piękne co piszesz, szczególnie fragment o Twoim narzeczonym mnie poruszył! Dla mnie rok 2018 był tym wyjątkowym, najlepszym <3 Spełniło się moje największe marzenie - zostałam żoną, mężczyzny którego kocham do szaleństwa!
OdpowiedzUsuńTy tak pięknie piszesz <3. Inspirujesz, pokazujesz jak cieszysz się wszystkim wokół :3.
OdpowiedzUsuń